08 lutego

RAPORT WOŹNEGO z 08 lutego 2023 roku
Miejsce: Korytarz (ciągle szpitalny)
Osoby:  Skrzydła… (w domu)
                Erotyka medyczna
                Skulisko – (???)
                Głowa w…
                krew się leje…
i cała reszta, równie ważna czyli – nic.

TYLKO I WYŁĄCZNIE na życzenie respondentów dopowiem do wczorajszego raportu, co było po tym, jak narkoza przestała działać:

———————————

Ocknąłem się tuż przed świtem.

A pić mi się chciało, jak nigdy wcześniej.

Wstałem. Nie wiem, gdzie jestem…. Obok ktoś chrapie, po drugiej stronie znad kołdry wystają dwa kajaki? Obóz wodniacki? O co chodzi? Gdzie ja jestem?

Otrzeźwienie przyszło sekundę później.

To sala szpitalna. Nie mogłem sobie przypomnieć, co działo się wczoraj, kiedy tu trafiłem.

Wolno wracały obrazy – sala operacyjna, szalona stomatolożka – dekapitatorka…

Odruchowo sięgnąłem po głowę, która zazwyczaj leżała na poduszce obok. Nie było jej. Strasznie się zdenerwowałem i już chciałem krzyknąć: ratunku! ale w ostatniej chwili otwartą dłonią zakryłem usta.

– Oooo! Ratunku!

Przeraziłem się własnego wrzasku. Przecież zamknąłem us… Równocześnie coś naprawdę pokaźnego walnęło mnie w kark. Spojrzałem w lustro. W nim ujrzałem… tył mojej głowy, obróciłem się natychmiast, ale wtedy nie widziałem już lustra.

– Przyszyła mi ją odwrotnie!

Zerwałem się na równe nogi i już chciałem je wziąć za pas, ale… co ruszę do przodu to idę do tyłu.

Ludzie!!!

Co jeszcze ta Walkiria mi we mnie przestawiła?

Uciec – byle dalej z tego miejsca!

Ponieważ zaczął padać śnieg, ruszyłem wzdłuż ściany szpitalnego bloku operacyjnego. Głowa się zadyszała. Pić, mówi do mnie. Skąd ci wezmę, odwrotnie przyszyta pało, nie widzisz, że życie nam ratuję? Ale… – genialna myśl przebiegła mi od lewego po prawe ucho, dokładnie przez sam środek głowy. Przecież mam rurkę! A w rurce – sam Baczewski! Odwiązałem jeden koniec i wsunąłem go w usta. Drugi – wpiąłem bezpośrednio do wenflonu. Układ zamknięty, kropla krwi Single Malt  nie wycieknie. Uszlachetnionej krwi. Głowa zassała tak, że od razu autotransfuzję zaliczyłem. Czytałem gdzieś, że krew trzeba mieszać….

Pełzłem do domu ruchem obrotowo-posuwistym. Najpierw rozpoznawałem pole przede mną. Wyznaczałem kierunek, odwracałem się o sto osiemdziesiąt stopni i biegłem tyłem do przodu. Po kilkudziesięciu metrach zauważyłem, że w tej sztuce obrotu tył-przód osiągam dobre wyniki a nawet próbuję finezji. A jakby to było, gdybym włączył drugą oś obrotu? Z rąk wstaję na nogi, znów na ręce i tak dalej. A przy tym – ciągle się obracam.

Mów mi Leonardo Da…

Niekiedy jeden drobiazg – np. odwrotnie przyszyta do korpusu głowa ukaże nam nieznane, rewolucyjne rozwiązania starych problemów.

Nagle – sygnał radiowozu policyjnego.

– Ręce do góry!

A ja akurat byłem w cyklu: na rękach i to układem tył-do przodu. Jako popr. rezerwy wiem, co znaczy rozkaz. Polecenie wykonałem wpadając w zaspę mokrego, brudnego śniego-błota. Funkcjonariusze wygrzebali mnie i równo ułożyli w zamarzającej kałuży. W świetle reflektorów przejeżdżającego karawanu ujrzałem dwa anioły w policyjnych mundurach, pochylone nade mną, które uśmiechały się miłosiernie.

Rano – głowa w gipsie, odmrożone stopy, spałowany grzbiet… W raporcie policyjnym stało napisane: zatrzymany udawał ninję.

Nad drzwiami – ujrzałem wielki napis: Izba Wytrzeźwień – poczuj się jak w domu…

I jak tu nie skorzystać z takiej uprzejmości.

I tak dalej, i tak dalej…

Nic nie piętrzy się w naszym życiu tak jak absurdy. Śmieszą nas i irytują, ale u innych. Nas nie dotyczą. My jesteśmy nieskazitelni i bezbłędni. Sygnalizujemy tę postawę przede wszystkim naszą głową. Dumna i wysoko uniesiona, wpatrzona w dal, pełna optymizmu.


Głowa…

W kamieniu łupanym preferowano okrągłości z Milo, w starożytności – torsy i bicepsy; głowy i te tam, inne imponderabilia, były raczej na drugim planie. Później – brzuchy i wielebne podbródki. Rubens, jak biegły księgowy, nie uronił ani jednej fałdki u uwiecznianych piękności.

A co z głowami? Nie te gipsowe, odpustowe odlewy, lecz monumentalne i na pomnikach?

Tu, gdzieś tam, nawet ówdzie to i owo znajdziesz, ale głowa nie miała większego znaczenia poza hepburnowym kształtem, spotykanym o piątej rano, przy V Avenue. W epoce filmu – głowa występuje przede wszystkim jako rekwizyt konieczny, filmowe są tylko bicepsy, pięści, postawne nogi.

A co głowa może? Wszystko. Na zajęciach z mechaniki szukaliśmy punktu łamania belki. Ale nie przypominam sobie, żebyśmy zastanawiali się nad twardością tego punktu, w którym belkę złamiemy. Dziś wiem, że nic nie może się równać z twardością głowy.

Ileż prawd i postulatów ludzkość zgłaszała na przestrzeni tysiącleci. Nie ma takiej biblioteki na świecie, która pomieściłaby te mądrości. A głowa? Ona wszystko wie. Nie musi wertować kodeksów, regulaminów i przepisów. Wie. I koniec. A po setce? Nawet więcej niż ludzkość wymyśliła.

Każda dzida by się stępiła, każdy grot starłby się na piasek. A głowa? Przebije każdy pancerz. Sprytem, jaki w sobie mieści.

Puszczą stalowe liny, nie wytrzymają zapory i mury. A łeb, orężny w upór, to choć śliwki językiem dryluj – nie odpuści. Przetrzyma.

Głowa nie tonie. Nigdy. To reszta, ta do niej przyklejona, ciągnie ją na dno.

Nie wszystkie jednak kwestie z głową związane są jednoznacznie klarowne. Bo co powiedzieć o sytuacji, w której dowodzimy, że co dwie głowy to nie jedna? W perspektywie historycznej powyższe twierdzenie nie ma racji bytu. Głowa zawiera tylko krótkotrwałe, celowe sojusze. Z natury jest egoistką. Zawsze partnera oszuka, wykorzysta, wszystko na swoim, czyli na głowie postawi.

Pozostałe aspekty tego problemu zostawiam specom od suwmiarki atomowej. Sam popłynę nurtem filozofii erotycznej.

Tak, jest coś takiego. Oczywiście! (Olo jak wymyśli sobie jakąś sferę, a ja ją zaneguję, to on ucina dyskusję: nieprawda, jest coś takiego, ale tylko ja o tym wiem i tylko ja się na tym znam).

Otóż nie będę się odwoływał do fundamentalnych dzieł Humboldta czy Herdera. Uwaga, zbliżam się do upowszechnienia prawdy mało znanej, ale oczywistej – a prawda ta brzmi: literatura erotyczna zapoczątkowała francuską tradycję „literatury filozoficznej”, o czym m.in. pisze: L. M. Nijakowski, Pornografia. Historia, znaczenie, gatunki, Iskry, Warszawa 2010, s. 118.

Gdyby nie erotyka, w pewnym sensie nie byłoby filozofii!? A przynajmniej metody prowadzenia dyskursu filozoficznego. Tak się Francuzi w ten nurt zaangażowali, że w ciągu trzech lat wydali ponad dwieście filozoficznych dzieł erotycznych! (1789-92).


Co głowa ma do erotyki? Trzeba odwołać się choćby do tych badaczy (m.in. tak cenionego przeze mnie Mircei Eliadego), którzy mówili o odbudowie jedności i spójności człowieka, poszatkowanego religiami, obrzędami, uprzedzeniami).

Teraz ja: Erotyka i sex zdetonowały Wielki Wybuch. Ale ludzie za wszelką cenę, nieustanie chcą ujarzmić tę siłę życia, obudować ją murem nie do zburzenia. I udała im się ta sztuka. Wszyscy ten mur przeskoczyli, ale mówią, że nie, że nieprawda, że oni tylko w celach badawczych.

Co tam, za tymi murami się dzieje!!

Proszę Państwa. Świat prawdziwy jest sprawiedliwy. Wszystko jest w nim ważne i niezbędne. A sfera erotyki jest na tym samym poziomie co skaleczony paluszek siłacza! I to wszystko, tę twierdzę, człowiek trzyma w swojej głowie, ale się jej nieustannie wypiera. A na co dzień, każde niemal zdanie ma związek z erotyką.

Mówimy: kocham góry, kocham morze, kocham tort czekoladowy, kocham pana, panie (imiona/nazwiska: …). Tymczasem w definicji, choćby w słowniku Arcta czytamy: Erotyzm, gr., kierunek w literaturze, którego przedmiotem jest miłość płciowa; popęd płciowy; usposobienie romansowe. Chciałbym – tak na marginesie – zobaczyć minę Marsjanina, który przeczytałby powyższą definicję…

I co? To wszystko?

A gdzie jest ten raj dla duszy?

Każdy lew patrzy na lwicę tak, jak lew patrzy na lwicę. Proste. Człowiek tak samo. Ale się nie przyzna, zaprzeczy, w pierś bić się będzie, zaklinać tak długo, dopóki światła nie przygasi i okien nie przysłoni. W ciemności głowa niewiele widzi i dlatego wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki.


W szpitalu, w Izbie Przyjęć, dostaje człowiek sto pytań. Od częstotliwości i obfitości siusiu po myśli samobójcze. O seks nikt mnie nie pytał.

– Dużo tych pytań… – kółko, krzyżyk, krzyżyk, krzyżyk, kółko… Długopis piruetuje na czterech stronach A4.

– Lekarz musi o pacjencie wiedzieć wszystko to co najważniejsze, wtedy trafniej go zdiagnozuje i wyleczy.

Najważniejsze…??? A sex i erotyka nie są ważne? Są mniej ważne od tego czy piję wódkę i palę cygara? Bo o to pytają ze dwa razy.

Erotyka i sex to sfera, która absorbuje człowieka w stopniu przekraczającym milion razy wszystkie zagadnienia techniczne, polityczne, finansowe, estetyczne itp. ale jest uwięziona w tej małej, chybotliwej, często nieostrzyżonej główce!

Chcemy wiatraki i farmy na morzu… Po co? Ludzie, gdyby tak każdego z nas podłączyć do takiego małego dynama, napędzanego myślami najczęściej nas nawiedzającymi – czyli o erotyzmie i seksie – oświetlilibyśmy cały wszechświat, a i diabłu by się ogarek dostało. Seksem można byłoby samochody napędzać, kawę mielić, pendolino zasilać. (O, to ciekawy kierunek, ciekawy…).


Jako się wczoraj już rzekło – w szpitalu leżą ludzie. Tygodniami. Wszyscy porozbierani. Doktorzy – nie mniej przewiewni. Pielęgniarki – ukłony! Brawa! Wszyscy sobie wszystko pokazują, inni to wszystko sobie oglądają. A patrzą, a komentują, a nadziwić się nie mogą. Jak trzeba – zdjęcia sobie robią, aparatami od środka oglądają. Z taką pasja i zaangażowaniem. Do tego wywiad, ten z setką pytań…. Normalnie człowiek potrzebował dwóch lat narzeczeństwa, żeby się dowiedzieć, że ten pieprzyk to nie jest jedyny na ciele naszej Julii, a o tym, czy nasza królowa w nocy chrapie dowiedzieć można było się tylko po ślubie. Tak było kiedyś – dziś, a szczególnie w szpitalu – mamy siebie dla innych na dłoni. Nigdzie o człowieku nie dowiesz się więcej, jak tutaj. Dlatego nauki przedmałżeńskie powinny odbywać się w ramach trzydniowego turnusu szpitalnego. Gwarantuję! Ilość rozwodów spadłaby wówczas do ZERA! Tak jak i ilość ślubów.

Księgowo – stan idealny!

A psychicznie? Nieustająca radość, Boże, jak to dobrze, że ja za niego nie wyszłam, pani wie, że on….

Niestety, dokumentacja medyczna jest poufna, dostępna tylko dla zainteresowanych lub ich pełnomocników. Przemilczę więc to, co słychać na szpitalnych korytarzach.

– Proszę? – poczułem delikatne szarpnięcie za rękaw pidżamy. Siostra Hepburn, z tym swoim niewinnym uśmiechem na twarzy, uniosła do góry lewą rękę, a w niej trzymała strzykawkę z delbetą.

– Tak, ja brałem już tabletki. Tamte też. Że co? Nie były dla mnie? Pielęgniarka się pomyliła? A, rozumiem. Nie, dobrze się czuję, nic mi nie jest. Naprawdę – wszystko jest okkkkkkk!


Na tym Raport zakończono, wnioskując – że jedynym miejscem, w którym można poznać pełnię życia i wszelkie sekrety ludzkiej natury – są szpitale.

Zamiast na Bahama czy do Chałup – idźmy na dwutygodniowy turnus do szpitala!


Add Comment