18 lutego

RAPORT WOŹNEGO z 18 lutego 2023 roku
Miejsce: Korytarz nad Morzem
Osoby:   Po wichurze
                Zasmarkane dzieciaki
                Skulisko – (???)
                Pofrunąć na dno
                Trzeci Beethovena
                Znów cisza zwiastująca…
i cała reszta, równie ważna czyli – nic.

 

Dwa złamane drzewa.

W uszach – ciągle słychać tę wściekłość. No przecież nie demonstrację siły! Bo wobec kogo, w jakim celu? Wszystkie balkonowe donice, poobijane jak kości do gry, leżą wciśnięte w jeden kąt. Powietrze rześkie, wilgotne. Z oddali dobiega dudnienie, sapanie umęczonego morza.

Już po burzy….

Wraca cisza.

W nocy wielokrotnie słyszałem, jak ptaki uderzały w wielkie szyby tarasowe. Wabiło je przyciemnione światło. Instynkt? Czy może tylko bezmyślność wiatru, który miotał tymi stworzeniami jak ty swoimi myślami?

Już jest prawie cicho.

Agregat lodówki, przejeżdżające ulicą auto, pies szczekający na ciągle oszołomionego kota.

A myśli?

Te są niepozbieralne.


Kiedyś powiesiłem na ścianie pustą ramkę, bez zdjęcia. Zwykłą, banalną, nijaką. Nie zegar, nie portret przodka, nie pejzaż nadmorski, nie arcydzieło mistrza – a tylko ta ramka wzbudzała zainteresowanie każdego, kto tu przychodził. Ja sam, gdy już skończyła się płyta, książka wracała na stolik, na chwilę przed wyłączeniem lampki nocnej zawsze patrzyłem w to, co jest w ramce. W nic.


Jest w każdym człowieku pewna z reguły niekontrolowana umiejętność przekładania. Jedni mówią – zamiłowanie do porządku, inni – przekonanie, że to, co ciebie otacza jest w układzie wymagającym ciągle korekty, dopasowania. Teorie można mnożyć. Miałem znajomego, który wszędzie wieszał żółte karteczki. Tłumaczył, że to takie kamienie, wystające ponad powierzchnię wody paliki, po których on bezpiecznie stąpa. Nie wie i wiedzieć nie chciał, czy woda, gdyby w nią wpadł jest głęboka, czy grozi mu tam niebezpieczeństwo? Wykonane zadanie, zrealizowane posunięcie powodowało, że kartkę odrywał, wrzucał do śmietnika. Nazajutrz wypisywał nowe, z tymi samymi hasłami.

– Żyję w ciągłym napięciu, czy przez dzień, który właśnie się zaczyna, przejdę suchą stopą?

– Obsesja? – pytam

– Nie – wzmożona czujność. Może powodowana zbyt dużą ilością przykrych doświadczeń? Staram się o nich nie pamiętać, ale mam w sobie dość trującego dymu, by pobudzał poczucie zagrożenia, wyostrzał zmysły, kazał mi ciągle stać na warcie.

– Może zapukaj, otwórz drzwi i wypuść demony?

– Zacząłem pić. Potem było coś mocniejszego. Wreszcie – mieszanka. Całe wieczory w ciemnym pokoju. Nasłuchiwanie. Najgorzej, gdy przychodził listonosz albo ktoś chciał odczytać licznik gazu. Nie byłem w stanie podnieść się z fotela. Kiedy jednak musiałem wyjść do pracy, leczyć innych, broni słabszych, obliczać, podpisywać kontrakty – czułem na sobie wzrok zazdrości i zawiści, podziwu, szacunku i fascynacji. Patrzcie – oto człowiek sukcesu!

Pojechał do Sztokholmu. Przez trzy lata stracił wszystkie pieniądze. Mieszkał na ulicy. Odszedł od kobiety. O nic już nie musiał się troszczyć. Odcinał wszystkie nici łączące go z czymkolwiek. Ze sobą także. Przysłał kartkę.

– Jestem wolny.


Ten drugi – tył na potęgę. Siedział w fotelu, pił z butelki, palił mocne papierosy. Sapał, jęczał, kiedyś, widziałem, płakał.

– Chłopak z sąsiedztwa miał klucz do mojego mieszkania. Codziennie przynosił mi dwie butelki, stawiał przy fotelu i wracał dnia następnego.

Opuścił rękę, sięgnął po pustą już butelkę. Ta duga stała obok. Nakrętka zerwała zabezpieczenie. Pęcherze powietrza poleciały w górę, na dno przechylonej butelki.

– Muszę tu siedzieć, bo jak wyjdę – już nie wrócę.

Nie tłumaczył, nie szukał pomocy. Wisiał wczepiony palcami w gzyms nad swoim urwiskiem, a wszystko co w dole chciało go ściągnąć, powalić, wdeptać w piach.

Któregoś dnia wyszedł. Mówiono, że poszedł w tamtą stronę…


Z radia na kuchennym parapecie dobiegł sygnał widomości. Bilans zniszczeń po nocnym huraganie. Zerwane linie, przewrócone drzewa, dwie ofiary śmiertelne…. W Turcji, dwa tygodnie po trzęsieniu ziemi odkopano trzy żywe osoby.

Huragan przemieszcza się na wschód, zrywa trakcje elektryczne, wzmaga wody u ujścia rzek, cofając je w głąb lądu.


Wiadomości.

Nigdzie nie trafiasz na serwis z raportem o skutkach huraganów szalejących nieustannie w tobie. Jest radio Chopin, radio chillout, rock, pop… Nie ma radia: kronika wypadków psychicznych. A powinno się takie pojawić. Może najpierw niechby to był całodobowy, nieustanny serwis o wszystkich i wyłącznie poruszających nieszczęściach. Giełda, festiwal, przegląd i ranking katastrof. Niech specjaliści w studiu wykłócają się, co jest większym nieszczęściem i jaka szkoda, że tamta katastrofa skończyła się tylko kilkunastoma ofiarami. A przecież mogliby tak pięknie zginąć wszyscy, a nawet przypadkowi gapie. Jakaż byłaby to piękna tragedii! I co za temat dla takiej stacji!

Grupa bezkompromisowych reporterów docierałaby na miejsce katastrof nie bacząc na niebezpieczeństwa, kałuże krwi. Epatowaliby ranami, złamaniami, płaczem sierot i zmasakrowanych tłumów…

Ogłaszam plebiscyt na największą tragedię osobistą roku 2023!

Słuchalność czy oglądalność takiego kanału byłaby rekordowa.

Potem mogłyby pojawiać się kanały specjalistyczne: Big Brother z celi śmierci, przekaz na żywo z przepełnionego aresztu, demonstracja samookaleczeń…

Na kanałach kodowanych każdy mógłby dodawać swoją kamerę i za opłatą pokazywać, jak znęca się nad rodziną, psem, starą matką, której renta nie pozwala mu na spokojne życie.

I wreszcie kanał specjalny – przekaz encefalograficzny, prosto z twojego mózgu. Nieustający world championship w poszukiwaniu najbardziej j zjełczałego umysłu. Ten pan jest prezesem globalnego koncernu, ten dowodził największą armią świata, tamten był najbogatszym człowiekiem na ziemi. Ci dwaj – podają pizzę w knajpce na rogu, ta pani studiuje historię sztuki, a ci państwo – przyjechali tu z drugiego końca świata wierząc, że ich demony zostaną po drugiej stronie oceanu. Teraz każdy ujawnia swoje pogorzelisko.


Głowa jest najtwardszym materiałem na świecie. Przetrzyma każde okrucieństwo, wymyśli największą obrzydliwość, nie podda się sile woli, postanowieniom czy …

Nikt i nic nie ma do niej wstępu poza tobą. Ty w niej rządzisz niepodzielnie. Możesz być w niej bardziej swoim katem lub jeszcze większą ofiarą. Nikt poza tobą nie kontroluje przewalającej się przez nią nawałnicy Obawiam się, że nic też tego szaleństwa przerwać nie może. Obłęd uwolniony z twojej powłoki, natychmiast wniknie w inną, zjednoczy siły z już tam istniejącymi. Nie zniknie. To jest dziedzictwo, które przekazujesz wraz z nowym życiem.


Wczoraj w lesie spotkałem pierwsze przebiśniegi. Dorodne, już pewnie kilkudniowe. Skąpane w wilgoci, pośród obumarłych liści ostatniej i poprzednich jeszcze jesieni. Przejeżdżający obok pociąg próbował porywać je swoim pędem. Pomachały mu.

– Zostaniemy. Tu nasze miejsce, pośród leśnego truchła. Nigdzie lepiej się nie zaprezentujemy. Zawsze, jak i w twoim przypadku, wywołamy uśmiech na twarzy, miły gest ręką, która się do nas zbliży. Widzisz? Zrobiłeś nam zdjęcie, wróciłeś do auta i przez chwilę miałeś nas na pierwszym planie. Przez tylko chwilę.


W nikim z nas nie ma dość determinacji i woli, aby zdemaskować źródła tych wszystkich cyklonów. Dlaczego każdy człowiek w tym świecie jest nośnikiem jeszcze większego świata, o regułach dalece bardziej okrutnych niż ten powszechny. Czemu służy ta zakamuflowana konstrukcja. Czy ona coś produkuje, wytwarza, o czymś decyduje, jest komuś do czegoś potrzebna? Kto żywi się naszą udręką?


Tak, pójdę na spacer, choć już zmierzcha. Spotkam, jak co dzień, usmarkane dzieciaki, które w za dużych kombinezonach będą swoimi hulajnogami rozjeżdżać kałuże po wczorajszej ulwie. Ich rodzice, wpatrzeni w telefony, będą wolno posuwać się do przodu. Kilku takich jak ja, zamyślonych przebiegnie przez trzy, cztery zejścia na plażę i wrócą do domu natlenieni, rozgrzani, a więc zdrowsi, bo byliśmy dobrze ogaceni. Oprzemy głowę o małą poduszkę i uśniemy, oczekiwani tam, w naszym własnym świecie, który przecież tylko na czas spaceru opuściliśmy.

Jutro ma być już dobra pogoda. Spodziewane jest ocieplenie. Miło będzie znów pospacerować.


Add Comment