15 stycznia
– Proszę pana, proszę pana! Mężczyzna chwycił moje ramię i zadyszany, wyraźnie podekscytowany nieskutecznie starał się uspokoić oddech. W drugiej ręce trzymał zdjęcie. – Tu, proszę, proszę popatrzeć. Potrzebna pomoc. Ktoś musi tam...
– Proszę pana, proszę pana! Mężczyzna chwycił moje ramię i zadyszany, wyraźnie podekscytowany nieskutecznie starał się uspokoić oddech. W drugiej ręce trzymał zdjęcie. – Tu, proszę, proszę popatrzeć. Potrzebna pomoc. Ktoś musi tam...
(półkrople) – O, zaraz, zaraz… Może tutaj to wszystko położę? Co? Będzie dobrze? E… Nie, nie trzeba, dam radę. Nie za wcześnie przyszedłem? Bo to wie pan, jak człowiek już bez obowiązku, to i czas mu inaczej płynie. Zaraz, a gdzie to ja...
(splujki) Pada… Ale deszcz. 12 stycznia 1923 roku Londyn przykrył się prawie trzynastocentymetrową kołdrą śniegu. Temperatura spadła do siedmiu stopni. W tym czasie armia francuska zajęła Zagłębie Ruhry. Rozpoczęło się ściąganie reparacji...
(skrawki) – …ale on mnie już nie słyszy. Widzi pan… Problem w tym, że ja mówię, ale… bez słów. Pergamin, oczywiście…! Gdy tak się jej przyglądałem, nie mogłem znaleźć jednego słowa na opisanie charakteru tej twarzy. Teraz wiem, że...
(urywki) – Proszę pana… Wystarczy… skłamać. Hm… Szanuję rozwiązania definitywne. Mniej się człowiek wykrwawi niż wtedy, gdy grzebie w ranie i tylko ją powiększa. Inna rzecz – czy lubię takie rozwiązania? Kobieta nawet nie spojrzała mi w...
(strzępy) – Co ta ulewa! Jak żyję, nie widziałem takiego deszczu! No wprost katastrofa! Skąd nagle tyle wody? Mężczyzna szamotał się przez chwilę, próbując rozpiąć palto, zamknąć parasol i wyplątać szalik z sznurka, na którym wisiały jego...
(fragmenty) Jakoś tu pusto… Czy to pogoda, czy może święto jakieś? Poza tą kobietą nikogo więcej dzisiaj nie widziałem. Lubię ten spokój. Tę ciszę. Bywa, że w takiej chwili wysłyszy się jakiś dawno zapomniany dźwięk, uśmiech, zgrzyt… To ciekawe…...
(fragmenty) – Proszę, przestań płakać… – Nie mogę… Nie jestem w stanie. Nie dam rady. Nie potrafię. – To nie ma najmniejszego znacze… – Dla ciebie nigdy nic nie miało znaczenia. Ot, przyjść, wyjść, obiecać, wyjechać...
(fragmenty) – Tak się rozglądam, ale lustra nigdzie tu nie widzę? Okulary zsunąłem z nosa i rozejrzałem się wokół. Przesłyszałem się? – No tak, komu tutaj przydałoby się lustro… Głos dochodził… zewsząd. Był miły, prawie mezzo i...
MK NET © 2020 2024. All Rights Reserved