Moskwa, Paryż, Rzym czy Londyn… Szczecinianie znali przede wszystkim portowe miasta a nie wielkie metropolie.
W tych miastach spotykali ludzi, którzy całe życie koncentrowali na obsłudze statków i towarów. Obie strony miały jakby wspólny interes. Więcej – stanowiły społeczność interesów, porozumiewających się mową gestów, pracy i geszeftu, mniej językiem literackim. Opowiadał sąsiad, z ulicy, że ma kolegów w portach mostu węglowego we Włoszech, w Szwecji i Niemczech. Znali się od lat. Nie, nie rozmawiali. No bo niby jak? Co drugi miał na imię Pietro, Stasiu lub Hans.
Tak było chyba od zawsze…
Add Comment