UWAGA:
- To są materiały robocze, dziennikarskie notatki
- Z tych materiałów powstanie pełne opracowanie tematu
- Zapraszam do współredagowania
– Góra urodziła mysz. Znasz to porzekadło?
– Oczywiście.
– Używasz?
– Bardzo często.
– No to zapomnij. Wyrzuć z pamięci! Unikaj takich drwiących, wartościujących uogólnień we wszelkich pracach dziennikarskich, publikacjach i na etapie zbierania materiału. Ty musisz być oszczędny w słowach niczym jąkający się mnich z zakonu kamedułów. To twój rozmówca ma się plątać w słowach, wić i wykręcać. Wyczujesz to momentalnie. Pod warunkiem, że będziesz stawiał mu pytania tak proste jak budowa cepa. No właśnie – nigdy nie mów rozmówcy, że stopień skomplikowania pytania można porównać do budowy cepa. Natychmiast wywinie ci się z pytona, jakiego mu serią prostych pytań właśnie założyłeś.
Za wszelką cenę unikaj sformułowań takich jak: zabawa w naukę! Jeśli twój rozmówca uważa się za naukowca i zwyczajem absolutnie powszechnym w Niemczech zawsze przedstawia siebie dodając przed nazwiskiem tytuł naukowy – takim sformułowaniem podrażnisz jego próżność, która często bywa tak okazała jak ogon pawia, przesłaniający mikrą materię nauki.
Dobrze radzić innym…
Od marca 2023 pytam o sprawy tak podstawowe jak:
- – data utworzenia kierunku Dziennikarstwo w Uniwersytecie Szczecińskim
- – kto jest ojcem i matką tego pomysłu? Nikt się nie przyznaje? Mamy więc do czynienia z sierotą, bezdomnym, bękartem czy może dzieckiem porzuconym? Ale wielu się przy tym bobasie pożywną milupą nafutrowało. [zadanie domowe dla kandydatów na dziennikarzy starej daty: przeanalizuj te dwa ostatnie zdania, wydźwięk i semantykę każdego z elementów, a w miejsce ekspresywów – wpisz słowa emocjonalnie obojętne].
- – jak ci NN rodzice uzasadniali potrzebę powołania nowego kierunku – Dziennikarstwo?
- – kto za te (prawdopodobnie) dziesięć lat procesu dydaktycznego zapłacił? Ile? Na podstawie jakiego uzasadnienia, tłumaczącego celowość tej naukowej inwestycji? Kto i czym przekonał Senat, rektora, kanclerza do utworzenia kierunku? Gdzie znajdę dokumentacje tego procesu?
- – nakłady się zwróciły? W jakiej postaci?
Dygresja:
– Wie pan, w tamtym czasie nikt nie przywiązywał szczególnej wagi do kwestii formalnych, do dokumentów, procedur… – powiedział mi 7 lipca 2023 wysokiej rangi urzędnik administracji Uniwersytetu, człowiek, który o dokumentach tej instytucji wie dość dużo. – Mam na myśli okres sprzed reformy Wydziału Humanistycznego.
– Chodziło o dodatkowe godziny dla wykładowców? O kasę? Nowy kierunek to nowe wykłady, ćwiczenia, egzaminy… – dopytywałem.
– Nie tylko to…
– Kwestie ambicjonalne? Nowe ścieżki do szybszego awansu naukowego?
– (…)
Podczas tej rozmowy zanotowałem kilka ciekawych spostrzeżeń, do których niebawem wrócę. Przy okazji otrzymałem kilka szczegółowych wskazówek, gdzie szukać „pergaminów” sprzed dziesięciu lat.
– I będę mógł, dziennikarz starej daty, po prostu wejść, usiąść w czytelni i przejrzeć te dokumenty?
– Hm… Nie sądzę, żeby obyło się bez zgody rektora. Ale najpierw niech się pan przekona, że tam, gdzie mówię – jest to, co ma być.
I jeszcze jedna wskazówka praktyczna dla kandydatów na dziennikarzy starej daty.
Czy uprzedzać rozmówcę o twoich kolejnych, planowanych krokach?
I tak, i nie.
Tak, jeśli chcesz użyć argumentu, że nie udostępniono ci dokumentów, co w czytelniku od razu wzbudzi podejrzenie: O! Coś ukrywają! – a nie – gdy szukasz dodatkowych argumentów, nowych obszarów, zamierzasz rozszerzyć pole swoich zainteresowań.
Ponadto, zapomnij o wszystkich zwrotach wartościujących. Nie może ich używać dziennikarz starej daty, jakim chcesz zostać. Nie tylko dlatego, że kiedyś wystrzegano się podobnych praktyk, ale głównie ze względu na nie wchodzenie w dyskusję, przekomarzania. Każda wartościująca wypowiedź, to jak bekhend w stronę przeciwnika. A ty przecież chcesz grać z partnerem, który… nie ma rakiety!
Twoim celem jest przedstawianie faktów, które oceni czytelnik, słuchacz lub widz. Nie możesz też tak konstruować swojego materiału w taki sposób, aby „dawać fory” jednej z racji. Jeśli z lewa strona stawia zarzut – prawa strona musi mieć możliwość odpowiedzi, riposty, sprostowania, wyjaśnienia, etc.
A co robić, gdy na postawione pytanie nie otrzymujesz odpowiedzi? Lub odpowiedź jest wymijająca, niepełna, płytka, żadna, kompromitująca drugą stronę, potwierdzająca, że twój partner jest niekompetentny? A niekiedy – i to nierzadko – chce ukryć przed tobą fakty i sprawy, których wyświetlenie mogłoby reprezentowaną przez niego instytucję postawić w … A! Powiedziałbyś – w złym świetle. Nie – zawsze mów: w pełnym świetle!
A to przecież jest twoim celem.
Nie możesz uzewnętrznić swoich odczuć. Dziennikarz starej daty jest wolny od emocji, co nie znaczy, że im nie ulega.
Jeśli pytasz rzecznika prasowego cukierni, ile kosztuje ptyś i nie otrzymujesz odpowiedzi – idź do właściciela cukierni. Ten również nie zna tej ceny? Bywa – więc rozejrzyj się, każ sobie zapakować i zapytaj – ile płacę? Nie wykluczam, że i ta metoda może okazać się nieskuteczna, bo akurat dziś mają promocję – rozdają ptysie za darmo. Wróć do domu, obejrzyj film z Chaplinem lub Flipem i Flapem, ten, w którym bohaterowie obrzucają się ciastkami. Wróć do cukierni, poproś o ptysia, rzuć nim w szyld cukierni, a wtedy każdy ci powie, że za wyrządzoną szkodę musisz zapłacić tyle a tyle, czyli ile kosztuje ptyś.
Ale co, jeśli ową cukiernią miałby być Uniwersytet Szczeciński? Ptysiów nie rozdają za darmo. Trzeba znaleźć inną metodę.
Teraz – dziękuję PT Czytelnikom tej strony za wyrazy zniecierpliwienia brakiem ciągu dalszego opowieści. Ilość odsłon tej strony nakazuje mi z pokorą i rozmysłem kreślić każde zdanie. Ubolewam, że nieliczna, ale wyrazista w poglądach grupa spośród Państwa podzieliła się ze mną swoimi uwagami na temat dziennikarstwa w US ale nie wyrazili Państwo zgody na publikację tych uwag pod waszym nazwiskiem. Jako dziennikarz starej daty – unikam jak ognia cytowania anonimowych informatorów.
Zatem – co wydarzyło się w sprawie „podszewki” kierunku Dziennikarstwo od ostatniej publikacji?
Cisza z mojej strony była spowodowana mailem z 23 czerwca 2023 roku, od pani Rzeczniczki Uniwersytetu:
Dzień dobry,
uprzejmie proszę o trochę cierpliwość, mieliśmy wiele wydarzeń uczelnianych i wyjazdów, naprawdę gorący czerwiec i brak czasu.
Czekam na informację od osób, które mogą pomóc w udzieleniu Panu odpowiedzi i jak tylko je otrzymam, prześlę Panu.
Z poważaniem
Tydzień wcześniej, 16 czerwca 2023 roku wysłałem do pani Rzeczniczki kolejny zestaw pytań. To są te same pytania, które postawiłem w marcu 2023, uszczegółowione, nieco rozszerzone i niezmiennie pozostające bez odpowiedzi.
Szanowny Panie,
dziękuję za przesłane pytania i zagadnienia, które Pana interesują, postaramy się jak najszybciej udzielić odpowiedzi.
Mija czwarty miesiąc oczekiwania na te odpowiedzi.
Przypomnijmy:
24 lutego – zwracam się do pani Rzeczniczki w kwestiach szkolenia studentów, zatrudnienia absolwentów i ogólnie – dziejów kierunku Dziennikarstwo
28 lutego – pani Rzeczniczka:
Tu nasuwają się nam 3 nazwiska: x, x, x.
Żadna ze wskazanych osób nie odpowiedziała na maile z portali społecznościowych, które były aktualizowane wiele, wiele miesięcy temu.
1 marca wracam do pani Rzeczniczki z serią pytań, już bardziej szczegółowych.
3 marca pani Rzeczniczka odsyła mnie do dziekana Wydziału Humanistycznego i poprzedniej rzeczniczki prasowej. Dodaje:
Tu muszę dodać, że pytanie dotyczyło prawdopodobnie dziesięciu lat funkcjonowania dziennikarstwa w uniwersytecie. Ale od kiedy dokładnie – nikt nie wie.
5 marca – nieoczekiwany mail:
Pracuję w Instytucie Literatury i Nowych Mediów (na Piastów), zajmuję się między innymi studiami dziennikarskimi. Chętnie z Panem porozmawiam na temat badań, które chce Pan przeprowadzić i oczywiście, jeżeli będzie to możliwe, pomogę ustalić pewne fakty czy zebrać dane.
I jeszcze jedna sprawa: w ogóle bardzo chętnie z Panem porozmawiam, ponieważ napisałem książkę o literaturze i mediach szczecińskich w latach 60. XX wieku; interesuję się w związku z tym marynistyką i tematyką morską w mediach lokalnych/regionalnych, a to przecież Panu nieobce zagadnienia.
Z poważaniem
dr Sławomir Iwasiów
Instytut Literatury i Nowych Mediów
Wydział Humanistyczny
Uniwersytet Szczeciński
7 marca – spotkanie w uniwersytecie. Rozmowa szybka, chaotyczna, z sugestią gospodarza, żebym nie szedł w stronę badań a jedynie opisał swoje zawodowe życie, bo to może kogoś zainteresować. Ale najważniejsze: pan Sławomir Iwasiów zaprosił mnie na zajęcia ze studentami, z sugestią aktywnego w nich uczestnictwa; zapewnił o woli kontynuowania rozmowy, ale teraz już się zaczyna ważne zebranie, więc… będziemy w kontakcie. Żegnając się, poprosiłem o dwa-trzy terminy zajęć, którym mógłbym się przyjrzeć. I czekam…
8 marca, 9 marca, 2 kwietnia, 13 kwietnia… – moje maile do pani Pauliny Olechowskiej. Bez odpowiedzi. Interweniuję i proszę panią Rzeczniczkę, aby wykorzystała swoje możliwości i uzyskała odpowiedź, czy zaplanowane spotkanie z panią Pauliną Olechowską dojdzie do skutku. Podobno serwery uniwersytetu są tak ustawione, że blokują maile z zewnątrz sieci. Nalegałem na to spotkanie po niezwykle obiecującej i długiej rozmowie telefonicznej z panią Pauliną Olechowską. Byłem pod wielkim wrażeniem deklaracji i kreślenia nowych możliwości. Super!
20 kwietnia – spotykamy się na najwyższym uniwersyteckim szczeblu, na poddaszu, gdzie rezydują pracownicy naukowi dziennikarstwa.
20 kwietnia, po spotkaniu, wieczorem mail od pani Pauliny Olechowskiej –
- dziękuję za czas, za opowiedziane historie. Tysiące wątków, to nie był nawet ‘wstęp do prologu’.
- teczka (zasoby Archiwum Państwowego – podkr. M.K.) CIRCOM’u obejmuje lata 1990-1992, liczy 40 stron. Posiadam zawartość całej teczki – jednak po dzisiejszym spotkaniu jestem przekonana, że to jedynie ułamek tego, co Pan wie.
- z nadzieją na kolejne spotkanie – przyniosę krótkie wpisy o „Śmiechu warte” oraz „Kanale 7”. Muszę jednak tekst udoskonalić językowo.
- dopiero po spotkaniu rozumiem zawarte w e-mailu pytania. Na wiele z nich nie uda się udzielić odpowiedzi.
Tak jak mogę pomóc – pomogę. Na wstępie poniżej ślę wykaz swoich tekstów, tylko tych dot. szczecińskich mediów (jednak sądzę, że nie o to chodziło). - Czy istnieje możliwość ponownego spotkania?
21 kwietnia – odpisałem: spotkanie – choćby zaraz i wszędzie. Ale na deklaracji się skończyło.
6 maja – przypominam się pani Olechowskiej. Brak jakiejkolwiek reakcji. Może odpowiedź na mail z 21 kwietnia była za ostra? Pytałem m.in.:
Odniosłem się też do jednego z tekstów Autorki – wskazując niedociągnięcia i zwykłe błędy.
30 maja – piszę do pana dziekana Krzysztofa Nerlickiego, że od trzech miesięcy nie potrafią Państwo odpowiedzieć na elementarne pytania dotyczące dziejów waszego miejsca pracy – tak w zakresie idei wydziału, jego funkcjonowania, kosztów, organizacji. Czegokolwiek? Taki drobiazg: kto jest kim na kierunku dziennikarskim? Na stronie internetowej – nie znajduję tej informacji. Źle szukam?
30 maja – przed 22.00 – pan Dziekan pisze do podwładnych:
12 czerwca – rano, wracam do pana Dziekana, bo na jego cytowany wyżej mail – nikt nie zareagował. Cisza w okopach. Więc zapytałem pana Dziekana – co dalej?
12 czerwca, wczesne popołudnie. Mail od pana Dziekana:
14 czerwca odpowiedziałem w mailu i na naszej stronie facebookowej panu Dziekanowi:
W obszernym komentarzu do powyższego maila m.in. napisałem:
16 czerwca napisałem do pani Rzeczniczki:
W oczekiwaniu na odpowiedź, zaproszenie na zajęcia, spotkanie z ekipą realizatorów (radiowych i telewizyjnych) – podkr. M.K.) – łączę wyrazy szacunku.
Gwoli uzupełnienia – zacząłem interesować się Centrum Edukacji Medialnej i Interaktywności US, uruchomionym tam studiem telewizyjnym. Dyrektorem Centrum jest pan Konrad Wojtyła, a zastępcą dyrektora ds. telewizji – Beata Mikołajewska-Wieczorek. Aż ciarki przechodzą po plecach, gdy się czyta, czym oboje państwo się zajmują, za co odpowiadają i jakimi możliwościami dysponują. Pani Beata Mikołajewska-Wieczorek nie odpowiedziała na mój list. Pan Konrad Wojtyła przysłał wiadomość 13 czerwca:
3 lipca. Po porannym moim mailu do pani Rzeczniczki, otrzymałem odpowiedź na wcześniej wysłany zestaw pytań. Konkretnych. Wymagających prostych, ale treściwych odpowiedzi. Na przykład – ile nas wszystkich kosztuje wydział dziennikarstwa? Nas wszystkich.
Co znajduje się w odpowiedzi? Szczerze? Naprawdę chcą Państwo wiedzieć? Może jednak lepiej będzie, jeśli opowiem jakąś anegdotę albo pokaże „minę” lub sztuczkę z asem pik? Nie? Szkoda. Skoro chcą Państwo wiedzieć, to odpowiadam:
znajduje się tam NIC.
Mój Boże… A zaczęło się to wszystko tak zwyczajnie – ja chciałem tylko porównać współczesne metody kształcenia dziennikarzy z tymi, jakie definiowano sto lat temu, a także odnieść metodę nadodrzańską do praktyki szkolnictwa niemieckiego, francuskiego czy hiszpańskiego! Wszystko dla mojej pracy na temat radiofonii w Republice Weimarskiej: https://www.facebook.com/rundfunkstettin/
No dobrze. Kontynuujmy.
Podkreślam – wszystkie gromadzone w tym miejscu teksty i materiały mają charakter wyłącznie roboczy, w żadnej mierze nie są publikacją, oceną, summą, analizą czy syntezą. To są jedynie notatki, z których być może kilka zdań znajdzie się w publikacji końcowej. Które? Zobaczymy. Może to jedno, z tak oczekiwanego przeze mnie maila od pani Rzeczniczki. Prosiłem m.in. o umożliwienie przysłuchania się zajęciom z adeptami zawodu, na które dostałem zaproszenie. To była inicjatywa moich rozmówców.
Pani Rzeczniczka odpowiedziała:
Ręce opadają. To naprawdę jest ciuciubabka? Pani Rzeczniczko – cytuję słowa pana Dziekana:
Cała ta sytuacja jest idealnym kejsem dla… specjalistów zajmujących się komunikacją społeczną w Uniwersytecie Szczecińskim.
Przypominam definicję ze strony Wikipedii.
Komunikacja społeczna – proces wytwarzania, przekształcania i przekazywania informacji pomiędzy jednostkami, grupami i organizacjami społecznymi, mający na celu dynamiczne kształtowanie, modyfikację bądź zmianę wiedzy, postaw i zachowań w kierunku zgodnym z wartościami i interesami oddziałujących na nie podmiotów. W komunikacji społecznej nadawca często w przekazie medialnym wykorzystuje znane mu środki perswazji lub manipulacji medialnej w celu wywołania określonego zachowania u odbiorcy[1].
Szanowna pani Rzeczniczko. Uprzejmie proszę o udostępnienie naszej korespondencji specjaliście zajmującemu się naukowo problemami komunikacji społecznej z uprzejmą prośbą o analizę, a najważniejsze – wskazanie drogi do uzyskania przeze mnie odpowiedzi na kilka prostych pytań. NIC WIĘCEJ. Jeśli Pani nie zna tych odpowiedzi, nikt ich nie zna, to proszę mi to zakomunikować, a nie odsyłać do strony internetowej Uniwersytetu. Jeśli na tej stronie jest odpowiedź na moje pytanie – np. to o koszt funkcjonowania kierunku Dziennikarstwo – proszę mi, dziennikarzowi starej daty – podpowiedzieć, podesłać link. Mogę prosić?
Powtarzam:
Jakie przesłanki skłoniły władze uczelni do utworzenia Dziennikarstwa. Ale proszę o wgląd w uzasadnienie tego wniosku. Kto wniosek złożył? Chętnie porozmawiam z twórcą kierunku. Jakie badania przeprowadzono, aby uzasadnić nakłady finansowe na utworzenie Dziennikarstwa? Zapoznam się z analizą i badaniami potwierdzającymi konieczność zainwestowania pieniędzy (ile?) w kształcenie setek przypadkowych osób, z których tylko 5% rozumie, co Państwo z nimi robią.
I na koniec już – akcentuję to pytanie:
dlaczego na kierunek Dziennikarstwo nie ma egzaminów wstępnych? Proszę o potwierdzenie, że gdyby egzaminy wprowadzić, poważne i profesjonalne, nikt nie zgłosiłby swojej kandydatury na takie studia. A jeśli już byliby chętni, to stanowiliby oni 5% grupy potencjalnych wolnych słuchaczy, którym się do roboty nie spieszy, a rodziców stać na ich utrzymywanie, bo… studiują!
Bardzo proszę.
Proszę przyjąć wyrazy głębokiego szacunku
Mrek Koszur
Add Comment