Zaślubiny
Dwa kamienie… Wiatr wiejący od morza przynosi im codziennie, w podmuchach wilgotnego powietrza, kroplę słonej wody. Jak gdyby na potwierdzenie ślubnego kontraktu. Na pierwszym – skromniejszy napis: „Na pamiątkę objęcia Pomorza przez Wojsko Polskie, 10.II.1920”. Na drugim – dłuższa formuła: „W tym miejscu 17 marca 1945 roku wrzucając pierścień w fale Bałtyku żołnierze Warszawskiej Brygady Kawalerii Wojska Polskiego ślubowali wieczystą wierność polskiemu morzu”. 

 

Morskie zaślubiny

 

1920...

Kiedy po zakończeniu pierwszej wojny światowej Polska odzyskała kilkudziesięcio kilometrowy pas wybrzeża bałtyckiego, z niespotykaną dotąd siłą odżyła w całym ówczesnym społeczeństwie idea morska. Wielość form i przejawów jej propagowania jest godna pozazdroszczenia. Powstawały liczne instytucje i organizacje propagujące morze. Rodził się ruch młodzieżowy i sportowy. Słowa: morze i morski stały się tak popularne, jak Polska i polski.

Po odzyskaniu dostępu do Bałtyku sprawą pierwszej troski było utworzenie formacji czuwającej nad bezpieczeństwem tej granicy. 

Powołano więc do życia I Baon Morski, składający się z 4 kompanii piechoty morskiej i czterech kompanii karabinów maszynowych. Żołnierze, młodzi ludzie zafascynowani ideą morską zjechali do Modlina z całej Polski i połowy świata. Nie dojadali, nie mieli mundurów, uzbrojenia – godziwych warunków do odpoczynku, ale żadnemu przez myśl nie przeszło, by mógł zrezygnować ze służby w wojsku polskim. Wielu z nich przyjeżdżało z ekwipunkiem przygotowanym przez ojca i matkę, z błogosławieństwem. 

 

W owym czasie Pomorze było w rękach Niemców, a na granicy zdarzały się jeszcze potyczki. Na początku lata 1919 roku skierowano piechotę morską do Aleksandrowa. Kujawskiego. Żołnierze obsadzili odcinek graniczny wyznaczony przez okopy oraz druty kolczaste na trasie od Aleksandrowa do Wisły. Po Nowym Roku, 17 stycznia 1920 roku baon otrzymał rozkaz zajęcia Torunia. W szalonym tempie niemal biegiem, przez ośnieżone pola i bezdroża żołnierze ruszyli na Toruń. Mróz był wyjątkowo duży. Nad ranem 18 stycznia oddziały weszły na ulice miasta. Panny toruńskie witały ich gorącą herbatą, wódką i piernikami.

Z Torunia trasa baonu wiodła nad morze. Polskie Koleje Państwowe udostępniły wojsku kilka wagonów do przewozu… zwierząt, nie ogrzewane. Podróż do Pucka trwała 3 dni. Mróz nie słabł, minus 30 st. C. w dzień i w nocy. Najgorzej było właśnie w nocy. We wszystkich wagonach jeśli nie 'maszerowano’ to podskakiwano.

W trzecim dniu podróży pociąg dotarł do Gdańska. Zmuszeni przez oddziały angielskie, żołnierze oddali broń na czas przejazdu przez Wolne Miasto. Kiedy pociąg dojeżdżał do Wrzeszcza na tory wybiegła kilkutysięczna grupa Polaków gdańskich. Prosili, by polskie wojsko zatrzymało się w polskim porcie, aby zajęli Gdańsk miast jechać do niewielkiej osady jaką był w owym czasie Puck. Anglicy z wielkim trudem torowali drogę pociągowi. Przez wiele godzin powstrzymywali manifestującą ludność.

Wieczorem batalion dociera do Pucka. Tam w opuszczonych i zniszczonych przez oddziały niemieckie koszarach przygotowano miejsca do spania. Najpierw przeszukano oczywiście wszystkie piece, w których znaleziono wiele granatów i ładunków wybuchowych. Wycofujący się Niemcy zniszczyli także wodociągi.

Po kilku dniach przyszło nagłe ocieplenie. Pokrywający wody morskie lód zamieniał się w wodę. 10 lutego 1920 roku przyszedł rozkaz poczynienia wszelkich przygotowań do zaślubin z morzem. Lada moment miał przyjechać generał Haller.

– Byłem wówczas bosman-matem w 3 plutonie l kompanii I Baonu Morskiego – wspomina Stanisław Wojciechowski, później uczeń Szkoły Morskiej w Tczewie, dziś mieszkaniec Kanady. – Przydzielono mnie wraz z moimi żołnierzami do osobistej asysty generała. Mieliśmy chodzić za nim krok w krok i spełniać każde życzenie. Po przybyciu, generał w pierwszym rzędzie zapytał, czy jest oddział marynarzy, który pozostaje do jego dyspozycji.

– Czy pamięta pan jaka była w tym dniu pogoda?

– Dzień był pochmurny, posępny, mżył przelotny deszcz. Zatoka Pucka była cicha i spokojna, niczym nie przypominała morza. Na łąkach puckich, w pobliżu hangarów lotniczych i koszar Marynarki Wojennej, u wylotu ześlizgu wodnopłatowców stał generał Józef Haller w otoczeniu wyższych oficerów sztabowych. Wszyscy na koniach.

Po obydwu stronach ześlizgu zgromadzili się rybacy. Kaszubi, którzy chcieli wziąć udział w uroczystościach zaślubin. Po lewej stronie sztabu stała grupa oficerów I Baonu Morskiego i 3 pluton l kompanii Marynarki Wojennej. Z tylu batalion piechoty, szwadron kawalerii i dalej na tyłach artyleria. Na prawym skrzydle liczna grupa Polaków, którzy przybyli z głębi kraju na zaślubiny oraz cztery kompanie I Baonu Morskiego.

Niezamarznięta część Zatoki była w odległości 12 do 13 metrów od generała Hallera, który na taką odległość winien rzucić pierścień, by dosięgnął on wolnej od lodu wody i zatonął. Po prawej stronie sztabu był tor kolejowy zakończony kopcem oporowym usypanym z ziemi. Niespodzianie dostałem rozkaz, by wejść na ten kopiec. Miałem podniesieniem ręki dać znak baterii dział, by dała salwę w momencie, gdy generał będzie wrzucał pierścień do morza. 

Z kopca miałem doskonałą widoczność. W pewnym momencie generał trzymając pierścień dwoma palcami, uniósł go wysoko ponad głowę i rzucił w morze. W tej chwili na mój znak zagrzmiała salwa armatnia. Pierścień zatoczył łuk w powietrzu i spadł na… lód. 

Widziałem zakłopotanie na twarzy generała. Nie mógł on rzucić pierścienia dalej ponieważ siedział na koniu i ruchy krępował gruby płaszcz. Co robić? Na lód nie można wejść, bo był za słaby. W pobliżu nie ma żerdzi, tyczek… Lance ułańskie są za krótkie, by popchnąć pierścień i zatopić go.

Nagle jeden z pułkowników spiął konia i ruszył w stronę brzegu. Koń szedł, z oporem chrapiąc niespokojnie. Stojący z boku rybacy wołali: „Tu głębica, utonie pan!”. Jeszcze dziś słyszę jego donośną odpowiedź: „Pułkownik Skrzyński nie zginał na froncie, to i w wodzie morskiej diabli go nie wezmą”. Wjechał do wody. Końskie kopyta z łatwością kruszyły lód. Podszedł do pierścienia i zatopił go.

W ten sposób dokonano pierwszych zaślubin Polski z morzem.

Na puckiej plaży wbito pamiątkowy słup oraz podpisano dokument potwierdzający objęcie Pomorza i Wybrzeża przez Polskę. Podobno zmoczyły go krople coraz mocniej padającego deszczu.

 

Sięgnijmy do wspomnień Edwarda Ligockiego:

Jest stary przesad słowiański mówiący, że dżdżysta pora wieści przyszłą radość duszom wierzącym. Ślub pod deszczem roszącym. Pogrzeb w dniu załzawionym – wszystko to ma być wróżbą pomyślną. I jakby potwierdzeniem tej wróżby był dzień następny.

Pojechaliśmy automobilami na pełne morze, za Wielką Wieś. Słońce lśniło nad nami, niebo było błękitne, fala ostra i żywa. Jasny piaszczysty brzeg. Było to morze, nie zatoka, błotnista i senna. Ani śladu lodów wokoło. Typowy, morski brzeg Bałtyku.

Tam dopiero powitaliśmy morze. Tam wsiedliśmy na łódź motorową „Gwiazda Morska”, pod kapitanem Jakóbem Myśliczem. Ów zacny kuter dostąpił zaszczytu wypłynięcia po raz pierwszy, od długich stuleci, na polskie morze pod polską banderą. Zatoczyliśmy wielkie koło na fali. A tymczasem profesor Julian Fałat siedział na stradzie, w słońcu i szkicował akwarelą te chwilę.

Po raz pierwszy braliśmy morze we władanie bez posagu. Polska nie posiadała statków, portów, okrętów wojennych, stoczni, instytucji i przedsiębiorstw gospodarki morskiej. Praktycznie rzecz biorąc – niczego. Po dwudziestu latach staliśmy się 'narodem morskim’, którego bandera przecinała równik, okrążyła świat, a dźwigi portowe wyrosłej na nadbrzeżnych piaskach Gdyni przeładowywały tysiące ton towarów. 

 

1945...

Przyszło nam jednak raz jeszcze stawać na morskim brzegu i raz jeszcze wypowiadać formułę zaślubin, słowa proste i stanowcze, za którymi kryły się zrealizowane dziś morskie ambicje..

Kiedy padł rozkaz do wymarszu, mało kto z kilkudziesięcioosobowego oddziału żołnierzy I Samodzielnej Warszawskiej Brygady Kawalerii widział morze. Koledzy, którzy zostali w obozie dali jadącym butelki i menażki. Na morską wodę.

Kiedy jechali uliczkami zniszczonego Trzebiatowa zza zasłoniętych okien wyglądali ludzie. Dziwili się widząc ten misteryjny pochód, orkiestrę, słuchając stukotu końskich kopyt po zasypanych gruzami wąskich uliczkach pomorskiego grodu.

17 marca 1945 roku był dniem pogodnym. Brzeg Bałtyku w okolicach Mrzeżyna, dziś jednej z bardziej znanych miejscowości letniskowych, pokryty był grubą warstwą przemarzniętego śniegu. Na rozkaz pułkownika Arkuszewskiego trzech ułanów weszło do wody. Wrzucili pierścienie. Przy armatnim salucie zamoczyli sztandar w bałtyckich falach.

Podobna uroczystość odbyła się nazajutrz, 18 marca w okolicach Kołobrzegu. Tam aktu zaślubin dokonali żołnierze I Armii Wojska Polskiego. Na całej niemal długości polskiego wybrzeża, jednostki przypominały ten symboliczny moment, potwierdzały sobie i morzu, że jest ono polskie i Polsce ma służyć.

Dziś w miejscach tych stoją pomniki. Na nich daty, nazwiska, okolicznościowe zdania. Najwspanialszym jednak pomnikiem polskiego związku z morzem są słowa wypowiedziane przed ponad 60 laty przez generała Hallera, które zna dziś każdy, a które poeta zapisał na wieczną pamiątkę:

Morze, nasze morze,

Będziem Ciebie wiernie strzec,

Mamy rozkaz Cię utrzymać

Albo na dnie, twoim lec,

Albo na dnie, z honorem lec.

Kaszubski życiorys...

Niestety, nie zachowały się nagrania z opowieścią pana Franciszka Szymerowskiego i jego żołnierzy o dotarciu do morskiego brzegu, o zaślubinach z morzem, dalszym marszu frontowym do Berlina i powrocie do Trzebiatowa, gdzie osiadł po wojnie na stałe. 

Podczas kolejnego spotkania w Jego gościnnym mieszkaniu przy trzebiatowskim ryneczku – opowiedział mi o swoich rodzinnych, kaszubskich ziemiach, o losie, jaki stał się udziałem jego Rodziny i bliskich. 

album-art

Franciszek Szymerowski, uczestnik walk o Wał Pomorski oraz zaślubin z morzem 18 marca 1945 roku w Kołobrzegu opowiada o swoim kaszubskim rodowodzie.

Franciszek Szymerowski i jego towarzysze broni.

  • Zaslubiny-morza-w-Kolobrzegu-1945-(6)
  • Zaslubiny-morza-w-Kolobrzegu-1945-(5)
  • Zaslubiny-morza-w-Kolobrzegu-1945-(8)
  • Zaslubiny-morza-w-Kolobrzegu-1945-(3)
  • Zaslubiny-morza-w-Kolobrzegu-1945-(0)
  • Zaslubiny-morza-w-Kolobrzegu-1945-(9)

Add Comment