Dlaczego nie jeżdżę motorem, choć marzę o tym i ciągle śni mi się, jak to niegdyś – no właśnie…
Jednym z najbardziej nieudanych elementów naszego TU jest… linia prosta. Od punktu a do punktu B. Od C do D, od D do A albo do C lub B…
Linia prosta wyznaczyła naszej cywilizacji tyle ograniczeń i determinant, że aż ciarki chodzą po plecach.
Kolej jeździ po torach prostych. Samolot startuje po krzywej idealnie prostej. Za towar muszę zapłacić bezpośrednio, wyjmując pieniądze z portfela w punkcie A i przekazując je po prostej do ręki sprzedawcy w punkcie B.
No, może trochę statki i jachty wyłamują się z tych prawidłowości. Ewentualnie baloniarze.
Taki człowiek na wrotkach… Albo narciarz. Przejedzie prosto no, ile? Może parę metrów, bo już jego ciało, samo z siebie, wspierane nierzadko warunkami terenowymi zaczyna… swingować!
Kiedy jakiś czas temu przeczytałem, że czasoprzestrzeń rzeczywiście ulega zakrzywieniu – doznałem swoistego szoku intelektualnego. Czyli – sami sobie narzuciliśmy reżim i zasadę linii prostej? Nie stykającej się z inną, biegnącej nie wiadomo skąd i nie wiadomo, dokąd? Niczym nie ograniczonej, bez początku i końca?
Hm… Jak wyglądałby świat, gdyby nasi praprzodkowie odkrywali go idąc nieustannie po linii prostej. Tylko!
Syndrom roomby…
Szumi, kręci tymi swoimi śmigiełkami, odbija się od krawężników, narożników, stołowych nóg, a kot przybłęda, który w swojej bezczelności i nachalności odkrył, że dłużej niż ja jemu, on potrafi patrzeć mi w oczy wymuszając coś do jedzenia, widząc pełzającą w jego stronę roombę zaczyna wznosić grzbiet, usztywnia ogon wykrzywiając go w lewą stronę, z lekka podnosi się na coraz bardziej wysuwających się pazurach i… sprytnie uskakuje krokiem typowym dla nomen omen rumby – w bok, przepuszczając, niczym torreador, szumiącą maszynę sprzątającą, która odbiwszy się od narożnika szafki wraca po linii prostej z drugiej strony kota, bacznie obserwującego ten banalnie przemieszczający się mechanizm. Swoją drogą, mimika twarzy kota, a szczególnie wyraz jego oczu jest w porównaniu z naszą plastyką grymasów krzyczącym wręcz komentarzem dla całej naszej kultury technicznej. Kot wytrzeszcza ślepia i nadziwić się nie może, dlaczego siedzę tyle godzin na tym fajnym skąd inąd, wintydżowym krześle podczas gdy on spokojnie, majestatycznie, z obrzydzeniem wręcz, przechodzi przez krótki trawnik by usadowić się na pniu po ściętej papierówce. Kilkanaście sekund mości się i układa, podciąga łapki, wyobla plecy i zanim wykona ostatni ruch – już śpi…
On nic nie musi. Nie musi aktualizować strony, klepać w klawiaturę, zabiegać o zaspakajanie swojej próżności… Swoją drogą – czy ta cecha – próżność – jest mu w ogóle bliska? Nie. Kotów chyba nie dotyczy.
Więc skoro czas i przestrzeń nie są emanacją naszej filozofii linii prostej, może warto zweryfikować plan na życie? Hm… Tak, tylko ten przywilej dotyczy osób z określonym dorobkiem wyrażonym w metryce urodzenia. Dochodzi człowiek do tak fundamentalnego wniosku, tyle, że praktycznie nie jest już w stanie wprowadzić go w życie. Nie ma na to czasu… Bo ten się wykrzywił i już nas mija, nie po linii prostej…
Więc co? Więc to, co powiedziałem. Swing… Poddać się rytmowi, ulec gwiazdom i poezji, wstać o piątej dwanaście, by o dziesiątej trzydzieści zdrzemnąć się na kwadrans. Ale – błagam – nie zrywaj się na równe nogi, że wpadaj w otchłań poczucia winy, że w tym czasie mogłeś tyle to a tyle rzeczy… schrzanić…
Otwórz oko. Włącz system check-in: zauważ, jak miła jest temperatura ciała pod tym kocykiem, zauważ, że kręgosłup pozwolił ci położyć się na wznak, że cera na twarzy zaciętej przy goleniu sześć razy jest jakby gładsza, mniej napięta. Resssset… Tak. Zachowaj ten stan. Zjedz kawałek marchewki bez strugania jej ostrym nożem, obliż łyżeczkę z dżemu z czarnej porzeczki, wykonaj kilka ruchów w tempie podwójnie zmniejszonym w stosunku do przed drzemkowego… wejdź w surfing….
Żeglarze regatowcy świetnie znają ten stan. Stan, w którym jacht płynie szybciej niż… wieje wiatr, niesiony falą, po zboczu której jacht zaczyna surfować…
Sternik umiejętnie manewruje, by nie stracić siły ciągu, wyprzedza czas normalnej żeglugi, zgodnej z zasadami i regułami, które w gruncie rzeczy tylko nas ograniczają!
Przegonić czas. Nie ma na świecie wyzwania większego niż zrobienie w konia tego drania.
Pisał poeta…
(…) Więc chcę do bólu przeżyć to
co jeszcze z życia mi zostało,
żeby wspominać było co
żeby się nic nie zmarnowałoBy czas jaskrawy dognać i przegonić
żeby nie stchórzyć, nie pójść drogą złą
i aby jednej chwili nie uronić
z wielkiej podróży, w której jestem wciąż
Wojciech Młynarski, Żal mi nadziei
Ten patyk na morskim brzegu… Każdy go zauważy, każdy popatrzy, ten przystanie, inny przysiadzie. Ot, patyk. Ale jakiś taki, ciekawy, skąd, co, jakże to… Ciekawe, trzymał pomarańcze, podejmował egzotyczne ptaki, zapewnił schronienie uciekinierowi? A niby, popatrz, zwykły patyk…
p.s. 1 dlaczego: przegonić? Może rzeczywiście lepiej będzie – prześcignąć?
p.s. 2 temat jazdy motocyklem ciągle wypieram… wiem, bez sensu…
Add Comment