Pomóc, pomagać

Dobrze niekiedy przyjrzeć się temu, jak mówimy by lepiej zrozumieć to co mówimy.

Jednym z najczęściej ostatnio używanych słów jest: pomagać. Wyrocznia w tej materii, Słownik Języka Polskiego, na przestrzeni dziesiątek wydań zamyka się właściwie w niezmiennie brzmiącym wyjaśnieniu: pomóc, pomagać to ułatwiać komuś innemu jego działanie.

Ułatwić działanie – złodziejowi kradzież, dziadkowi wyrywanie rzepki, matołowi w nieużyźnianiu jego intelektualnego ugoru. Nie podejmując dyskursu, przyzwalając na powtarzanie nierozumnych i nieprawdziwych tez, machając ręką – z głupim nie ma co zaczynać – stajemy się boskimi plantatorami w ogrodzie nietolerancji.

Sięgnijmy po narzędzia statystyczne, które – jak się okazuje – w kwestiach języka bywają wręcz nieodzowne. Słowa: pomóc, pomagać – najczęściej występują w celowniku z zaimkiem: sobie. Tak! Tak mówimy! Innymi słowy: jeśli prawdziwy Polak wypowiada prawdziwą polszczyzną słowo pomagać to ma na myśli pomaganie sobie.

Czy to źle? Pytanie równie sensowne jak to: czy to dobrze?

Sięgnijmy po kolejne szkiełko.

Pomagać? Ten znak zapytania istotnie komplikuje usytuowanie tego słowa w naszym świecie. Materiał badawczy w tej kwestii pochodzić może jedynie z oświadczeń woli pytanych. Pomagam, bo chcę, pomagam, bo potrzebuję, bo uważam, że to jest mój obowiązek. Nikt nie powie, pomagam, bo mi się to opłaca. Ale myśli – w przytłaczającej ilości przypadków – dokładnie tak! Musi mi się opłacić!

Idźmy dalej.

Kiedy nie pomagam?

Odpowiedź zawarta jest w zdaniu wyżej i wzmocnić ją mogę zastrzeżeniem: kiedy konsekwencje udzielenia przeze mnie komukolwiek pomocy mogą mieć skutki, jakich się nie spodziewam, których nie chcę, nie oczekuję.

Nigdzie nie spotkałem definicji lub związku frazeologicznego, który łączyłby słowo pomagać z określeniem: bezinteresownie. Owszem, pojawia się milion razy ale w odniesieniu do gwiazdki z nieba. Piękne słowa, szlachetne frazy, poetyckie strofy, deklaracje lekkoduchów niech nas tu nie zwiodą. Oczywiście, każdy chciałby ukochanej gwiazdkę podarować, sąsiadowi stodołę w powietrze wysadzić a koledze z pracy, zupełnie bezinteresownie – świnię podłożyć. Coś mu, kurka, za dobrze ostatnio idzie.

Zajrzałem do senników.

Śnić pomoc: zapowiedź ciężkiej pracy i kłopotów. Mądra rzecz, te senniki.

Wreszcie odwołajmy się do źródła najważniejszego, rozstrzygającego. Ewangelia Świętego Łukasza poucza:

Każdemu, kto cię prosi, daj. A od tego, kto bierze, co twoje, nie żądaj zwrotu.

I dalej.

Ale miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie i pożyczajcie nie spodziewając się zwrotu. A będzie obfita nagroda wasza i synami Najwyższego będziecie, gdyż on dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych i dla złych. Bądźcie miłosierni. Taki miłosierny jest Ojciec wasz.

 

Okolice Kumran

Z nieba leje się piekielny ogień. Ale schody ułatwiają wspinaczkę. Ktoś je wykuł by ułatwić nam drogę do prawdy.

Szyba. Aby dobrze trzymała się w okiennej ramie, musi być solidnie uszczelniona kitem. To pierwsza ingrediencja i medykament w naszej apteczce moralności. W sferze moralnej jesteśmy światowym liderem w produkcji tego kitu.

Słynne: nie dawaj potrzebującymi ryby, a daj wędkę, urosło do rangi sloganu i banału.

– Można wszystko zamówić przez internet!  Łaski mi nie robisz!

Nadal trzymam w ręku biblię. We własnym tłumaczeniu cytuję kolejny kanon: Ale jeśli nie starczy ci na opłacenie twoich rachunków, to nie pomagaj.

Kto dziś sięga po Biblię? Ten sam, co po Konstytucję, czyli prawie nikt. Ale 80% (uogólniam) polskiego społeczeństwa kieruje się w życiu tymi drogowskazami: Pismem Świętym i Konstytucją. Czyli – niczym!

Internet pełen jest cytatów z Biblii. Wpisz w google: biblia, pomagać, cytaty.

Czy zauważyliście, że większość z nich odwołuje się do sytuacji, w której mamy pomagać nieprzyjaciołom. Naszym. Mamy im służyć. Policzka nadstawiać. O ileż mniej jest cytatów nakazujących zwykłą pomoc. Każdemu, nie wrogowi – człowiekowi szaremu, a głównie takiemu, który wcześniej nigdy w życiu pomocy jeszcze nie doświadczył.

Przerzucam kartki…

Omyj rany winem i oliwą. Zabierz wędrowca do gospody, zaopiekuj się nim.

W innych miejscach szybujące po nieboskłonie zawołania: miłujcie, módlcie się, nie prześladujcie. Wszak Bóg nie jest niesprawiedliwy.

Hm… Cóż za konstrukcja…

Dlaczego nie napisano, że Bóg jest sprawiedliwy? Po cóż ta skomplikowana konstrukcja: Bóg nie jest niesprawiedliwy. On nie zapomni o dziele waszym i o miłości, jaką okazaliście dla imienia Jego, gdy usługiwaliście Świętym i gdy usługujecie Świętym.

Świętym? A ludziom?

I wreszcie polecenie z 5 księgi Mojżeszowej: Będziesz służył twoim nieprzyjaciołom, których pan ześle na ciebie w głodzie, w pragnieniu, nagości i w niedostatku wszystkiego.

Twoim nieprzyjaciołom – czyli… nam?

Kilka razy podejmowałem próbę przeczytania dzieła o Miłosierdziu Bożym, pióra Jana Pawła II. Kilka razy. Czytałem wolno i głośno. Cicho i w maksymalnym skupieniu. Słuchałem nagrania w samochodzie, odtwarzałem z płyty CD na najlepszym sprzęcie, by nie uronić z interpretacji aktorów istoty i sensu tego przesłania.

I nie znalazłem tego przesłania. Znalazłem misterną konstrukcję z tysiąca cudnie powiązanych słów. Fantastycznie i meandrycznie wijących się prawd. I oczywistości. Ale przykładów z mojego, twojego życia – nie znalazłem. Dziś wiem, że w atmosferze opisanych w tym dziele polskich dobrych chęci zjawisko grawitacji moralnej nie występuje.

Pół wieku temu…  Jechałem motocyklem. 100 km przed granicą złapałem gumę. Następną po kolejnych kilkudziesięciu. Noc była w miarę pogodna. Niezbyt jasna. Ale całkowicie straciłem orientację, gdzie Jestem? Enerdowskie wioski spowite były socjalistyczną ciemnością. W żadnym oknie najmniejszego światła. Nagle mignął mi przed oczyma cień? HALO! Cień szybko zniknął. Zmordowany, spocony, spragniony pchałem motocykl do południa dnia następnego. Na gołych felgach. Wtedy, 50 lat temu na przygranicznych drogach NRD ruch był znikomy, by nie powiedzieć żaden. Cierpiałem wtedy – tak? Miałem żal? Ogromny. Rozpierała mnie wściekłość. Tak. Z niejakim wstydem o tym wspominam uświadamiając sobie, że tak jak ja noc na wiejskich drogach NRD kiedyś, tak dziś tysiące innych ludzi spędza w lasach.

Jakaż powodowała nimi siła woli, jakaż potężna była ich motywacja? Bzdura – to instynkt życia.

Mam pełną świadomość, że za 10 lat sytuacja taka jak dziś obserwowana na naszych granicach będzie wręcz normą. Ziszczą się wizję nachodźców, ludzi uciekających z miejsc nie nadających się do życia. Pójdą w stronę, gdzie to życie jest jeszcze możliwe. Poniosą każdą ofiarę. Podejmą wszelkie wyrzeczenia. Po co? Po to, żeby żyć. Na chwałę. Na wieczne zbawienie. W nadziei na miłosierdzie. Na nagrodę. Bo po to tu jesteśmy! By przejść ku lepszemu życiu! Wiecznemu. W chwale. Pośród anielskich chórów. W błagalnym i dziękczynnym pokłonie: za dar jaki nam ofiarowano. Dar odbycia tej drogi.

Nie wiem czy chcę w taką podróż wyruszyć.

 

To tu, w ten nieboskiej ziemi zapisano wszystko to, czym winniśmy się w życiu kierować. NIestety… Papirus się rozpada, ludzie zapominają języki, a świat mamy w smartfonie.

 

Add Comment