Pomilczeć z Gustawem Holoubkiem

Tak, to prawda.

Chciałbym – a ta myśl towarzyszy mi od kilkudziesięciu już lat – choćby przez kilka chwil… pomilczeć z Gustawem Holoubkiem.

Co jakiś czas przechadzam się obok ławki, na której siedzi, ale jakoś brak mi śmiałości, by się przysiąść, a już nie do pomyślenia – zagadać!

Wszak – chciałbym tylko pomilczeć…

Ujmuje mnie swoim wyczuciem pauzy i ciszy…

Cisza.

Jedno z największych szalbierstw człowieka. Tylko on mógł nazwać coś, co nie istnieje!

Ciszy nie ma!

Nie ma takiego stanu we wszechświecie, który można byłoby nazwać ciszą! Gdyby nawet komuś udało się miejsce lub zjawisko takie jak cisza znaleźć, to zawołałby z całą mocą: cisza ma swoje brzmienie!

Skup się. Powiedz: na chwilę nie chcę nic słyszeć. Kompletnie. Zmuś się. Skoncentruj się i uspokój oddech… I co? No właśnie. Dobrze, że powiedziałem: uspokój oddech. Dzięki temu usłyszałeś wiecznie rozdzwonione dzwony, których dźwięk tłumiony był dotychczas przez uliczny szum, pracę agregatora lodówki, twój oddech, odgłos dysku komputera. Człowiek potrafi biec równie szybko jak wiatr, wspinać się ponad najwyższy szczyt górski, ale – na szczęście – nie jest w stanie wywołać ciszy bezwzględnej, całkowitej. Bo wtedy by ogłuchł. Z jego, człowieka otchłani, w wyniku erupcji totalnej wyrwałyby się wszystkie jęki i westchnienia, śmiech, płacz, wrzask i szloch! I nic nie byłoby w stanie zagłuszyć tego wewnętrznego piekła dźwięków.

Potwierdzam, panie profesorze Sacks.

I szelest gwiazd, i echo wielkiego wybuchu, i ryk pterodaktyla, gdy spada na ziemię ze złamanym skrzydłem.

W nas, w człowieku, skupiona jest cała pamięć o brzmieniu kosmosu. Tego wielkiego i tego naszego, wewnętrznego. I tylko poeta, tylko głos aktora potrafi jednym słowem, jego wybrzmieniem lub pauzą, zagłuszyć tę nawałnicę dźwięków. Pięknych i groźnych, miłych i kaleczących. Wszystkich. Po to, by zająć ich miejsce. Na jak długo? To zależy tylko od ciebie. Holoubek i inni dają ci sygnał, milknąc – otwierają miejsce na brzmienie ciszy… Jak ona brzmi? Nie wiem, nie wiem też, czy ktokolwiek ją słyszał?

I oczy. Głębia, czeluść, wręcz otchłań pomrukująca elektrycznością. Ten wolno przygaszany uśmiech po wygłoszonej kwestii… Parafrazując – Wielki Brat… Prawdy.

To serwowanie słów… Bezgłośnie padają na puste pola, zapełniając je bez reszty znaczeniami. Te słowne smecze i loby paraliżują swoją celnością i kunsztem. Dziś nie wiem już, co w Jego sztuce aktorskiej było piękniejsze (w sensie: ważniejsze) – myśl, w całej jej złożoności nakreślonej przez autora tekstu czy sposób, w jaki ją nam ukazywał? Śmiem twierdzić, że Jego demiurgizm polegał na tym, że bez najmniejszego wysiłku poddawał się inkarnacji, wchodził w duszę autora, nim się stawał… Albo… odwrotnie. Gustaw Holubek w żadnej z ról nie przestawał być sobą. Każdą rolę podnosił do poziomu swojej wrażliwości. Człowieka, artysty, trybuna…

Taki aktor to dla reżysera zbawienie. Albo przedsionek do depresji lub niemocy.

Kiedyś, przez moment dostrzegałem w Nim rysy Doriana Graya… Myślę, że świadom swojej aktorskiej siły przekroczył próg niedostępny śmiertelnym i tworzył sztukę dla sztuki!

x x x x x

Dość!

Bo zdradzę sekret, który skrywam od wielu lat. A właściwie – od zawsze. I proszę nie pytać, nie dociekać, bo nie powiem, czy sekret ów wiąże się z moim rozumieniem i pojmowaniem „bycia pośród innych”?

Być…

Być – czasownik posiłkowy, służący do tworzenia złożonych form czasowników; nie ma żadnego znaczenia własnego.

Ale przecież być to znaczy: jestem.  To jedno słowo określa i potwierdza, że nie ma nikogo w tym świecie ważniejszego niźli ja sam! Chyba, że Szekspir…

Być – to fundament świadomości. Dowód życia! Każdy odkrywany dla cywilizacji zachodu obcokrajowiec, gdy uczył się naszych języków, komunikację z nami rozpoczynał od stwierdzenia: ja być lub moja mieć…

Ja być, moja mieć…

Bo człowiek jest jednak przede wszystkim egocentrykiem. Czyś królem czy sługą – dla siebie jesteś najważniejszy. Sobie wszystko wybaczysz, całego nieba uchylisz, błąd usprawiedliwisz, kłamstwo przemilczysz.

– Ja? Żartujesz! To nie ja, mnie tam nie było… Nigdy w życiu nie ośmieliłbym się, mylisz mnie z kimś innym!

Człowiek, po drugie – jest kłamcą idealnym. Psychiatrzy najlepiej o tym wiedzą. Może nawet są w zmowie z tymi, którzy kłamią, usłużnie podając naukowe wyjaśnienie łgarstwa poświadczając, że jest ono wynikiem skomplikowanych procesów konsolidacji i rekonsolidacji. Ba! Człowiek tworzy fakty, których nigdy nie było, a on w nich nie uczestniczył, choć relacjonuje ich przebieg w sposób nad wyraz wiarygodny!

Kłamstwo nie zawsze jest intencjonalne. Stanowi ono drugą naturę człowieka. Pławić się w kłamstwie, mamić, wodzić, przesadzać, nie dopowiadać… Większość z nas nie zna życia poza kłamstwem.

Chyba, że Holoubek…

Kłamstwo… Może jest ono niezbitym dowodem na istnienie światów równoległych?

Doktor Faustus, Czarodziejska góra, Pieśń nad pieśniami… Oczywiście – Dziady…

Co jakiś czas muszę Go posłuchać… Wystarczy kilka zdań. Tak jak koncertmistrz odbiera od oboisty dźwięk by orkiestra mogła zestroić instrumenty tak ja muszę usłyszeć jedną frazę odczytaną przez Gustawa Holoubka.

Hm… Wiele razy stawałem wobec opinii: On ciągle jest taki sam! Jak Zapasiewicz czy Młynarski! Po ciemku ich rozpoznasz! Rudzki, Hanuszkiewicz, Hanin czy Kucówna… Nie zaskoczą cię odmienionym akcentem, melodią, brzmieniem głosu – w każdym z wymienionych przykładów – niepowtarzalnym!

Być sobą w mowie i myśli.

Kiedyś zaryzykowałem twierdzenie: najlepiej radzą w sobie w tańcu ludzie prawdomówni…

(śmiech)

Dziś koryguję: prawdomówni mężczyźni. Z kobietami jest dokładnie odwrotnie. Tych pierwszych praktycznie już się nie spotyka.

(cisza? nikt się nie śmieje? – do czasu!)

Tancerki zawsze dzieliłem na dwie grupy. Lubię te, które przybierając pozę skoczka o tyczce, który właśnie pokonał poprzeczkę i zaczyna spadać z wysokości tych pięciu metrów – oddają mi się bez reszty. Oj, niektóre spadają szybciej niźli Newton to wyliczył. Ale to tylko w pierwszej chwili. W następnej – osiągają stan nieważkości i możesz z nimi robić co zechcesz. Wręcz – dają ci wyraźny sygnał – powinieneś. OK, musisz! Żadna, niestety, nie chwyciła mnie w ramiona, nie potraktowała jak lasso, nie strzeliła mną tak jak biczem, by nogawki spodni postrzępiły się niczym bandera jachtu, który trzy razy świat, nie wiadomo po co – opłynął dookoła. A rzuconego w kąt pokoju – nie podniosła, nie otarła sobie mną potu pod nosem, a uchwyciwszy za cienką szyję nie zawołała z kresowym akcentem: shall we dance? again?

Drugi typ tancerek przypomina mi motorniczą tramwajów z początku lat 60. ubiegłego stulecia, która uchwyciwszy malutką dłonią jedną korbą nadaje wagonowi kosmiczną prędkość, a kręcąc drugą – wyhamowuje mamuta z rozklekotanej blachy na przystanku a on (czyli niby ja) wagon marzy tylko o tym, aby wypaść z torów w szczytowym momencie rozedrgania partnerki, wzmacnianego jakością trakcji i ciągle wzmagającym się zaangażowaniem mojej bajadery.

Swoją drogą… to straszny widok. Przewrócony na bok tramwajowy wagon, ten z początku lat 60. ubiegłego stulecia… Widziałem. Obraz zapisał mi się na negatywie moich genów czy może lepiej powiedziawszy – na genowym dagerotypie.

Te badania nad genami… Podobno już wszystko o nas wiemy. Przepis na zrobienie człowieka, jakkolwiek ów czasownik w tym kontekście brzmi – jest nader banalny. Pewna lekarz / lekarka weterynarii dowodziła ostatnio, że zbrodnią porównywalną z aborcją jest… wyczesywanie łupieżu. Bo w nim znajduje się cały nasz kod genetyczny! Można więc z naskórka, paznokcia czy włosa wyrwanego z nosa – zbudować człowieka!

Skoro więc znamy przepis na człowieka, to już krok do rozszyfrowania hasła dostępu do… duszy! No, a jak się już do niej dobierzemy – to wszystko skorygujemy, co niepożądane – usuniemy, inne elementy uwypuklimy i przed nazwiskiem dodawać będziemy mogli z dumą tytuł „idealny”. Tak zmodyfikowaną duszę wyślemy przed najwyższy sąd ostateczny. Wyrok trybunału będzie dla nas pomyślny – gwarantuję!

Czy Gustaw Holoubek (rocznik 1923) był człowiekiem po takim duchowym liftingu? Niestety, chyba tak… W ostatnią noc października 2020, daleko po północy, a więc już pierwszego listopada, nie mając żadnego pomysłu na ostatni łyk rioji (grand reserve 2016) – włączyłem historyczny zapis Promethidiona, w interpretacji Henryka Boukołowskiego (rocznik 1937).

Oniemiałem. Boukołowski mówił Holoubkiem! Ta fraza, ta melodia, ta poza…

Zetknęli się na planie Awatara, Janusza Majewskiego oraz Sanatorium pod klepsydrą, Wojciecha Jerzego Hasa.

Postaci – dziś widzę to z melancholią – nad wyraz metafizyczne, magiczne, a może nawet surrealistyczne? Obu otaczała aura niepojętego już dziś żywiołu poezji. Obaj podawali ją nam jak kromkę chleba. Ich interpretacje dzieł romantyków – jakby wyjęte z serca epoki – pulsujące, żarliwe, przepojone pasją i… śmiertelnością. Zawsze miałem wrażenie, że mówiąc: jutrzenka – słowu nadawali barwę zmierzchu. Nie wzbudzali nadziei. Oznajmiali – stanie się tak, jak się stanie. Śmiem twierdzić, że próbowali w duszy chować z wielkim sukcesem ciało lub to ciało okrywać duszą. Krzysztof Kolberger, Władysław Kowalski, Józef Duriasz, Leszek Herdegen… Niezbyt długi jest ten orszak żałobników w kondukcie wielkiej Poezji…

Ale, ale! Dusza stała się ciałem, a ono – duszą!?

No i się porobiło…

To prawda. Patrzysz na człowieka, a to jego dusza, w ciało przyobleczona. Mówią – aniołowie chodzą po ulicach. Może. Nie spotkałem. Ale dusze chowające w sobie człowieka – tak. Wiele razy.

Dusza… I jak się mam nie garbić, skoro idę w stronę mola trzy kilometry, potem wracam tą samą trasą przez promenadę, a w tym czasie muszę ową kwestię sobie objaśnić? Manu, praojciec ludzkości i prawodawca w hinduizmie, który czuwa nad funkcjonowaniem wszechświata i definiuje obowiązujące w nim prawa twierdzi, że dusza jest własnym świadkiem swoim, własną ucieczką. Nie pogardzajcie nigdy duszą własną – napomina – tym najważniejszym świadkiem człowieka…

Dusza jest… świadkiem człowieka…

Dodaje: źli powiadają sobie: nikt nas nie widzi! Ale zapominają, że bogowie ich widzą oraz duch tkwiący w nich samych.

Dusza jest więc… backupem, kopią, zapisem czynów i myśli naszych?

I jeszcze jedno objawienie Manu – O, człowieku, podczas gdy mówisz: oto sam jestem z sobą, w sercu twym żywie bezustannie duch najwyższy, uważny, milczący badacz wszystkiego zła i dobra.

Milczący badacz… Ale nie sędzia! Tym jest Yama, sędzia umarłych. Identyfikowany z czasem, uważany za pierwszego śmiertelnika, który narodził się na ziemi, a po śmierci osiągnął świat niebiański. Manu był pierwszym wniebowziętym śmiertelnikiem. No cóż, miał szczęście. Ja nie pogardzę miejscem drugim w tym rankingu.

Głowa pęka, ręce opadają, ale przynajmniej deszcz przestał padać. Deszcz, powiedzmy, że to był deszcz. Niezły bałagan mają w tych wszystkich nad nami niebiesiech!

Kim więc jest poeta, kim aktor? Każdy może nim być? To, dlaczego jest nim tylko Holoubek?

Holoubek i Boukołowski… Dusze wyzwolone czy zbiegłe, albo wypędzone? Dlaczego oni właśnie, wraz z Janem Machulskim, znaleźli się w obsadzie filmu Janusza Majewskiego – <a href=”https://www.dailymotion.com/video/x7tmm02„>Awatar,</a> czyli zamiana dusz, na podstawie noweli Teophile Gautiera?

Nowela dość swobodnie pojmuje pojęcie inkarnacji, ale dobitnie pokazuje, że dusza jest bezgranicznie powiązana ze swoim ciałem. Ta sama dusza umieszczona w innym bycie – cierpi i zatraca się w chaosie niespójności. Na powrót ciału przywrócona – odzyskuje stan szczęścia, a cele, które osiągnąć chciała poprzez zamianę – tracą swój sens. Trzymaj się więc tego, co tobie jest przypisane. Szukaj szczęścia nawet w nieszczęściu. Nie uciekaj od niego, bo ono jest ci po prostu sądzone.

Może więc od tej strony należałoby szukać objaśnienia tego, co sprawia, iż pewni ludzie w sposób przemożny i niezwykle perswazyjny trafiają do ciebie słowem, myślą, gestem? To są ludzie wewnętrznie pogodzeni. Zespoleni ze swoją duszą, która notuje i potwierdza, że dysponuje pełnym rejestrem czynów i myśli, a żadnego z nich nie musisz się wstydzić.

Jedno ze <a href=”https://youtu.be/68eGFqC0Msg?t=4423„> wspomnień </a> Gustawa Holoubka, przywołane przez Magdalenę Zawadzką.

Wytrwać przy marzeniach… Gdyby gra wyobraźni weszła nam w uparty nałóg i trwała…

Ps. Zupełnie nie na temat: ‘Księga jest mitem, w który wierzymy w młodości, ale z biegiem lat przestaje się ją traktować poważnie’. Bruno Schulz, Sanatorium… Gdyby tak na ten temat można było pomilczeć z Gustawem Holoubkiem, lekarzem w sanatorium, w którym pewnie ciągle trwa „cofnięcie czasu o pewien interwał”…

 

 

 

 

 

 

Add Comment