Nie wiem, kiedy się zaczęło…
Wiem, że być musiało.
Chciałem chłonąć, odkrywać, być przez otaczający mnie świat czarowanym i zaskakiwanym. Lektura Tajemniczej wyspy, pod kołdrą z latarką, do której gumką wekową przymocowana była druga bateria – zostawiła pulsujący do dziś ślad. Robinson Cruzoe, Winetou, Porwany za młodu, Wyspa skarbów. No, przecież każdy wtedy to czytał.
Nie, Trylogia i Krzyżacy to był krok wstecz. To buraczano-pszeniczna zaściankowość. Świat! Przestrzeń! Starcie, zderzenie, katastrofa! Wirowanie, pęd i… poezja, ale odkładana na później.
Ojciec przez całe noce słuchał radia. Moją kołysanką były nieustannie modulowane zmienną propagacją strzępy słów Wolnej Europy, Głosu Ameryki. Wracał wieczorem z pracy, chwytał swojego guliwera lub siadał przy adze i kręcił. Może później będzie lepiej, jak się ściemni. Ktoś mu właśnie powiedział, że na 16 metrach. Nie zagłuszają. A tamci walą jak w bęben…
Propagacja, fale, detekcja, częstotliwość.
Do dziś pamiętam zapach kalafonii i rozgrzaną rączkę lutownicy, gdy Ojciec pozwalał przylutować opornik do nowego radia, które właśnie montował. Na stole przykrytym kocem leżała ośmiornica prowizorycznie polutowanych elementów. Głośnik oparty o jakąś książkę. Chyba Nowoczesne zabawki. I ten magiczny moment: pstryk. Lampy wybuchają żarem, przygasają. Wolno się rozświetlają, a z głośnika, jak zza światów wypływa szum, trzaski i… głos…
– Co to jest? – lekka korekcja kondensatora strojeniowego. – Albania… Nie, to język grecki…
Z wolna wyobraźnia zapełnia się atrybutami: ciepło, statki, bogowie… Nie rozumiem ani słowa. Ale żadnego nie chcę uronić. Wsłuchuję się w melodię przekazu. Widzę człowieka, mikrofon, nie za bardzo widzę, co jest za nim. Ale to jedno: człowiek przed mikrofonem stał się elementem mojej wirtualnej rzeczywistości. Atrybutem tożsamości. Oczywistością.
To ktoś ważny.
Pstryk…
Zapada cisza. Coś mówią… Ci…
A potem to już…
Resume...
Informacje, felietony, komentarze, rozmowy, wywiady, magazyny, audycje dokumentalne, programy nocne, bloki słowno-muzyczne, multipleksy (łączenie kilku rozgłośni na kilku częstotliwościach jednocześnie), transmisje. Po nocnym programie, ze studia spikerskiego relacja do Porannych sygnałów, chwilę potem – powitanie słuchaczy Studia Bałtyk. Kilka minut po dziewiątej rano – telekonferencja z Warszawą – co mamy do południowego wydania magazynu Z kraju i ze świata? Za chwilę telekonferencja Radiokuriera. Bywało, że o 13.05 – komentarz aktualny dla Programu pierwszego. W przerwie nagrania, montaż, pisanie tekstów do popołudniowego Przeglądu Aktualności Wybrzeża. o 18.00 – wejście na żywo do Radiokuriera. O 19.00 – wieczorne wydanie magazynu Z kraju i ze świata. Po 21.00 – audycje edukacyjne, literackie, magazyny…
I od początku…
I jeszcze raz…
Kilkadziesiąt lat…
I niemal nic się nie ostało…
Może trochę…
Ludzie morza
Morze w kulturach świata
Tajemnice żeglugi
Słuchowiska,
Magazyny
Publicystyka
Transmisje i relacje
Teczka znaleziona za szafą...
Radio w Szczecinie
Potężny (cudowny!!! brzmieniowo) głośnik chyba goodmansa z lampowym wzmacniaczem, może typu 300B, nie pamiętam, pozwalał wysłyszeć najdrobniejszy szczegół nagrania reporterskiego. Słyszę go do dziś... Na tym poddaszu, za jedną z tych starych szaf, gdy wpadła mi pod nią żyletka - znalazłem stare dokumenty. Myślę, że był to rok 1975, może 1976...