… bo kochać Cię będę zawsze…

Pani Jadwiga Titz-Kosko niektóre z tych listów sama mi odczytywała. Twarz okryta wieloma kartkami z kalendarza, nie tak pewnie wrażliwa jak wtedy, gdy niecierpliwa czekała na swoją dwudziestą wiosnę.

– Oczywiście, wokół wizyty listonosza kręcił się cały domowy mechanizm. Każdy czekał na swój list. Z kopertą ujętą w obie dłonie, niespiesznie, ale mentalnie na skrzydłach każdy biegł do swojego pokoju. Trzeba było uspokoić oddech, usiąść przy stoliku lub biurku, sięgnąć po nóż do rozcinania kopert. Tę oglądało się kilka razy, z wielu stron. Opuszkiem palców przejeżdżałam po znaczku, adresie, imieniu. Starałam się odgadnąć: jedna strona, nie, cztery… Nie, chyba nic innego już później w całym moim życiu nie wywoływało takiego napięcia jak czytanie listów. Każdy wyraz, kropka, zawijas, niekiedy skreślenie – to wszystko poddawane było oglądowi ze wszystkich stron. Papier, atrament, gęstość linijek. Wszystko było bardzo ważne. Wiedziałam w jakim nastroju była osoba pisząca, a tym samym – poza treścią – odbierałam te jego emocje.

<——————————————————Więcej–>


 

Add Comment