Potwarca

Potwarca…

Zastanów się najgłębiej jak potrafisz… Ile razy w swoim życiu użyłeś tego słowa? Ile razy siebie samego tan nazwałeś? A kogoś? A czy wiesz, co słowo to znaczy?


Siwizna, kręgosłup, krótszy krok, oczywiście – coraz silniejsze okulary… Ale ten wiek i stan mają też pozytywne strony. Na przykład – irytacja. Prawie nie występuje. Coraz rzadziej udaje się też komuś mnie sprowokować. Jeśli już do tego dochodzi – nie chce mi się reagować. Emocjonalna znieczulica? Gasnąca wrażliwość?

– Jakie lenistwo, proszę pana, proszę innych nie sądzić podług siebie!

Myślę, że to coś w rodzaju utraty wiary… Tak, chyba z wiekiem staję się gnostykiem, ateistą, ocieram się nawet o bluźnierstwo. Wobec boga najwyższego – GŁUPOTY.

Powiem więcej – jak widzę JĄ na horyzoncie, wielką, ogromną, spoconą i dyszącą, rozlazłą, gnijącą, taką rasową i rzeczywiście nieskończoną – biegłbym szybciej niż rydwany ognia, a fale podmywające brzeg na mojej drodze zamieniałyby się w parę i trwożny bezdech. Taki targa mną wtedy gniew. Wiem, grzeszny to stan, ale nie wobec GŁUPOTY.


Starszy ode mnie o ledwie kilka pieluch, niegdyś kolega po fachu, uczestnik radiowej rozmowy (nie audycji!) w PR24, 23 maja 2020, w południe, który w gronie kolegów (nie dookreślam, jak zauważyli Państwo, zawodu ludzi tam zebranych), której część poświęcona została sytuacji w Trójce był traktowany jak ekspert. Dla Trójki pracował, więc wie w czym rzecz. Przypomnę, w kołysce, bujanej przez Andrzeja Turskiego, Trójka niczym nie różniła się od Dwójki czy Jedynki. Były to profesjonalnie redagowane programy radiowe. Każdy miał swoich słuchaczy. Ich oczekiwania spełniał. Na zawsze wysokim poziomie. Sięgnij do archiwum z tamtych lat. Nie udźwigniesz ładunku intelektualnego audycji wówczas redagowanych. Co stoi na archiwalnych półkach z datą 2018, 2019, 2020?


Ale do rzeczy. Pan ekspert, tak tytułowany przez osobę prowadzącą (patrz Pan, jak pod zawód dziennikarski podszyła się agitatura, mają ci oni jakieś stopnie, rangi?), która jak berbeć w waniennej pianie zaśmiewała się i pyszniła, puszczając prychającą i piszczącą kaczuszkę, nieodzowny atrybut błogiej kąpieli, nazwał zespół redakcyjny Trójki grupą redaktorów-prezenterów czy też redaktorów-celebrytów. Zdaje się też, że odwoływano się do resortowych dzieci, do ludzi z pseudonimami… Ekspert cieszył się (choć głos i myśli ma już wyłącznie smutne), że wreszcie odeszli, ustąpili, zostali odsunięci jego niegdysiejsi koledzy. Pora na młodych, naszych, wiernych! Trzeba krwi, która pobudzi krążenie, ozdrowi słuchaczy, którzy odchodzili gremialnie od odbiorników… Padło stwierdzenie, że człowiek od listy przebojowej, siadł za jej sterami, bo coś podpisał, zobowiązał się, czy przechrzcił.  Nie to co ekspert. Błękitna krew, baronet i mnich, sorry, cholerna wyobraźnia podsunęła mi wizję westalki, o śniadej cerze, z ciemnym zarostem i wzrokiem wyprzedzającym myśl… Oto – potwarca…

Sięgnąłem po mądre książki. Konkordacja, encyklopedia, słownik biblijny, katechizm… Ósme przykazanie. Tysiące słów zazwyczaj na kształt bełkotu ulepione. Im grubsze dzieło, tym zakalec w nim większy. Zagmatwany, przekombinowany, uciekający w bok, niedotykający sedna sprawy.

O co idzie w tym ósmym przykazaniu?

Błysnęła myśl genialna! To oczywiste – co można zakłamać najbardziej? Oczywiście – prawdę!

Pomyślałem – duszpasterstwo mi pomoże. Jest takie, obejmuje Parlamentarzystów. Ta grupa to kwintesencja Narodu. Kwiat kwiatów. Takich kwiatów, co to już łodygi nie potrzebują. Na marginesie – mamy 33 duszpasterstwa: https://episkopat.pl/duszpasterstwa-krajowe-i-inne/

Głęboko pouczająca i nie pozwalająca momentami na zachowanie powagi refleksja rodzi się czytając ową listę. Jakie sfery życia objęte są misją duszpasterską. A jakie nie są? A dlaczego?

Czego na liście tej brak? Ano najzwyklejszego, podstawowego, elementarnego Duszpasterstwa Ludzi Prawych.


Odrzućmy te miliardy słów wypowiedzianych w kontekście ósmego przykazania: Bóg jest czy go nie ma? Zejdźmy do wymiaru podstawowego, ziemskiego, do kwestii fałszywego świadectwa!

Co w praktyce ono znaczy? Jak reguluje stosunki między mną i tobą? Wiesz? A katechizm czytałeś? A księdza pytałeś? Więc ja ci powiem.

Dobre imię. Celowo pomijam honor. Dobre imię. O swoje dobre imię każdy z nas winien troszczyć się tak jak o zdrowie. I imię bliźniego. Tak jak on – o twoje.

Jezus powiedział: A więc wszystko, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie.

Oto klasyczna pochwała… próżności i geszefciarstwa. Kto nie chce być chwalonym, szanowanym, docenianym, zauważanym? OK, pochwalę cię, ale ty głoś peany na mój temat!

Oto pokrętność nasza. Jak ona się rodzi? Skąd bierze się ta cecha mijania się z istotą sprawy? A ta brzmi tak: uznaj dobre imię drugiego za twój najwyższy imperatyw moralny. Daj się pociąć w obronie dobrego imienia innych ludzi, także tych z Trójki, stolarzy, grabarzy, cyklistów i komunistów. Wszystkich. Prześmiewczo i pogardliwie przez jednego polityka wymienianych braci spod znaku – cytuję: LTBG. Garbatych i tych bez zębów trzonowych. Blondynów i inkasentów, śpiewaków i pokerzystów. Wszystkich.

Drżyj i słuchaj dalej.

Jedynym uprawnionym organem do zakwestionowania dobrego imienia człowieka jest sędzia. U źródła przywoływany bywa jeszcze ksiądz, ojciec i matka.

Pozostańmy przy sędzim.

I tu kwestia najważniejsza, szokująca.

Nie masz najmniejszego prawa, pod groźbą najsurowszej kary plamić dobre imię bliźniego nawet jeśli odkryłeś, iż ten popełnił zbrodnię. TY nie masz takiego prawa! TY masz obowiązek przekazać tę wiedzę wyłącznie sędziemu. Ten na podstawie twoich dowodów, ale tylko on, sędzia, ma prawo pozbawić drugiego człowieka jego wartości najwyższej – dobrego imienia. Największego skarbu, jaki ma każdy z nas.

Każda próba upublicznienia twojej wiedzy, przekazywanie jej innym osobom z pominięciem sędziego – jest najcięższym naruszeniem ósmego przykazania.

Wiedza o zbrodni drugiego człowieka… Wiedza potwierdzona, udokumentowana… TY – milcz o niej!

U zarania dekalogu, gdy kształtowała się jurysdykcja, jeszcze nie do końca oznakowana sztandarami judaizmu, chrześcijaństwa, buddyzmu czy religii muzułmańskiej – wiele spraw było opisanych jasno i czytelnie.


Ósme przykazanie dopuszczało, a wręcz zobowiązywało osobę, która powzięła wiadomości o niewłaściwym zachowaniu drugiego człowieka do tego, by pójść do niego, powiedzieć: wiem co zarobiłeś, więc zaprzestań, napraw szkody, nigdy więcej nie sprzeniewierzaj się prawdzie, a tym samym dobremu imieniu kogokolwiek.

To samo prawo mówiło: jeśli wątpisz w skuteczność tej misji – weź ze sobą dwóch świadków i zażądaj od tego człowieka, by w ich obecności naprawił wyrządzoną szkodę.

Jeśli ten nie posłucha – przywołasz przed sąd świadków uwiarygodniając winę tamtego człowieka, któremu teraz sąd odmówi prawa do dobrego imienia. Usunie go ze społeczności. W najlepszym przypadku.

Nie wiem, czy sankcja pozbawienie praw obywatelskich nie jest echem takiego rozumienia ósmego przykazania.


Może nie dość dobitnie to wybrzmiało, ale pan ekspert od Trójki nie ma najmniejszego, elementarnego prawa kwestionować prawo do dobrego imienia osób, do których żywi jak najmniej przyjazne uczucia, co w jego wypowiedziach było jakże wyraziste. Dobrze, że czas przeznaczany na rozmowę w studiu był ograniczony.

Wracam do źródeł. Otóż – tak rozumiano to ósme przykazanie – skoro Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, to składając fałszywe świadectwo wobec innego człowieka dotykamy bezpośrednio dobrego imienia Boga. Albo: skoro prawo sądu przysługuje tylko cesarzowi to łamiąc ósme przykazanie – równa się człowiek z cesarzem. A to wcale temu ostatniemu spodobać się nie musi.


Już chyba o tym mówiłem… Jedną z najważniejszych dla mnie książek jest Księga ukryta w biblii. Nie, żebym był pochłonięty treściami objawionymi. Fascynuje mnie metoda powrotu do prawdy, od tyłu odkrywanej, poprzez obnażanie i odrzucanie zmian naniesionych na nią przez wieki.

Prawo jest sprawiedliwe, jeśli służy naszym celom. Więc skoro mamy władzę – kujmy w kamieniu nowe zasady i normy.

Ale przyjdzie inny, zetnie dłutem tamte litery i wykuje swoje. Po nim zrobią to następni. Tyle, że nie zniszczą tego co było na początku. Najlepszym tego potwierdzeniem jest to, że koryfeuszy nowych prawd zastępują kolejni, następni, jeszcze młodsi i bardziej butni, z którym los obejdzie się z nie mniejszym hukiem.

To ciekawe, wiesz, co rodzi największy huk?

Pustka.


p.s. Już wiesz, kto jest potwarca? To pracownik radia, gazety czy tv, który podszyty strachem, jak pasem szahida, niczym w narkotycznym transie potrafi jedynie całkowicie bezpodstawnie pluć, poniżać, oczerniać innych, a niemal każdy kończy swoją misję słowami: tak mi dopomóż mój buk…

No właśnie, jak to słowo mówione nie zawsze znaczy to samo co słowo pisane.

 

Add Comment