Radio Stettin
Szczecin, na przełomie lat 20. i 30. XX wieku; pierwsza po prawej – wieża nadajnika radiowego, zlokalizowana w ówczesnym – jak się wydaje – centrum aglomeracji miejskiej, terenie najgęściej zabudowanym i zamieszkałym.

Szczecin zawsze był miastem portowym. A przynajmniej chciał takim być. Miastem, w którym budowano statki, a w zakładach związanych z gospodarką morską w całym XX wieku pracował niemal każdy członek szczecińskich rodzin. Do pracy morskiej należy zaliczyć także uprawianie żeglugi na Odrze, na wodach Zatoki Pomorskiej, torze wodnym prowadzącym do Świnoujścia. To właśnie była oś, która wcześniej, a także w latach powojennych aspirowała do kreślenia wokół niej wielkiej morskiej aglomeracji zachodniopomorskiej, dla której Berlin byłby ważnym, ale tylko księżycem.

To właśnie wtedy, w 1898 roku cesarz Wilhelm II osobiście potwierdził wolę wzmocnienia potencjału gospodarczego miasta, opartego o transport morski. Podjęto budowę nowego portu. Wyznaczono nowe tereny pod budowę infrastruktury. Przeznaczono na ten cel ogromne środki z kasy państwowej. Legendarna dziś fontanna Manzela, której okoliczności zniknięcia nie są do dziś wyjaśnione, alegoria morskiego miasta motywowała do dalszych wysiłków, do rozbudowy infrastruktury transportowej i komunikacyjnej, wiążącej port z lądem.

Niekorzystny dla Republiki Weimarskiej, a później Trzeciej Rzeszy wynik pierwszej wojny światowej w istotny sposób wpłynął na morski rozwój Szczecina.

Trzecie pod względem zajmowanej powierzchni miasto Niemiec zaczęło podupadać gospodarczo. Funkcje wiodące w handlu i przemyśle morskim przejął Hamburg wraz z Bremą. Tam przeniesiono centrum budowy statków. W Szczecinie zamknięto wówczas znane montownie statków Vulcan, Ostsee-werft i kilka mniejszych zakładów. Z trudem funkcjonowała Stettiner Oderwerke. W 1929 roku rząd pruski wycofał swoje wsparcie dla Szczecińsko-Pruskiej Wspólnoty Portowej.

Ale do nabrzeży portowych niezmiennie przybywały statki. Rodząca się Gdynia stała się nie tylko wielką konkurencją dla Szczecina. Przejmowanie jego funkcji dynamizowało rozwój polskiego portu. Ale Szczecin nie rezygnował z wypracowywanej przez stulecia ważnej pozycji na szlakach morskich z północy na południe Europy.

Wiele razy, po obu stronach Odry pytałem specjalistów, dlaczego Szczecin zawsze wabił wielkie pieniądze, ale te z dużą rezerwą lokowały tutaj nowe zlecenia, inwestowały, w oparciu o nawet ambitne plany rozwoju ujścia Odry – niezmiennie zerkały w stronę Hamburga.

To co dla jednych było zaletą Szczecina, dla innych nie przestawało być wadą. Ci pierwsi uważali, że wprowadzanie statków z towarami dość głęboko w głąb lądu obniża koszty transportu surowców. Inni narzekali na trudności nawigacyjne, ograniczone głębokością toru wodnego limitowały wielkości statków, które mogłyby do Szczecina zawijać.

Ten problem wyraźnie można było obserwować w drugiej połowie XX wieku, kiedy to powszechnym zjawiskiem był tzw. odlichtunek, wyładowywanie części towarów z ładowni statków do barek cumujących przy ich burtach, jeszcze na wodach morskich, by tym samym zmniejszyć zanurzenie jednostek, co umożliwiało im cumowanie przy centralnych nabrzeżach Zespołu Portowego Szczecin-Świnoujście.

Miasto jednak rozwijało się nadal, już nawet w pewnym oderwaniu od portu. W 1939 roku utworzony został tzw. Gross-Stettin. W połączeniu z Policami i Dąbiem i nieco wcześniej rozwijającymi się Podjuchami, Szczecin liczył około 380 tys. mieszkańców. Pewne ożywienie gospodarcze pojawiło się po dojściu Hitlera do władzy. Cementowania, zakłady budowy maszyn, mostów, hal fabrycznych, także na eksport podnosiły budżet miasta i inwestorów. Tu budowano samochody, autobusy, motocykle, fortepiany. Tutaj działała liczna społeczność żydowska. Potrzeby wojenne w drugiej połowie lat 30. XX wieku pobudziły aktywność portową i stoczniową.

To wielkie sprawy. I wielkie pieniądze. One wpływały na puls miasta, które niezmiennie należało do grona ważnych ośrodków opiniotwórczych. Liczne opracowania dokumentują i ilustrują bogactwo szczecińskiego życia codziennego. Tu kształcili się i występowali sławni artyści, malarze, architekci, aktorzy, muzycy. Piękne ulice, liczne skwery, wspaniałe parki, ogród botaniczny. Dom Koncertowy, Teatr Miejski, kawiarnie, restauracje, sklepy kolonialne. Ludzie byli ciekawi świata, żyli na dość wysokim poziomie, wznosili kamienice, budowali trakcje tramwajowe, rozwijali sporty wodne.

O sprawach ludzi i miasta informowała miejska i regionalna prasa. Pommersche Zeitung, Stettiner Illustierte Zeitung czy największa w regionie Stettiner General-Anzeiger. Ostatnią efemerydą był Deutsche Zeitung, ukazujący się od 20 maja 1945 do 10 czerwca tego samego roku.

Informacja, szczególnie biznesowa, giełdowa miała istotne znaczenie dla podejmowania zleceń przewozowych, inwestowania w przedsięwzięcia budowlane, posunięcia importowe i eksportowe. Informacje takie dostarczała prasa. Ta korzystała wówczas z łączności przewodowej, nad którą pełną kontrolę sprawowała Reichpost. Telegraf bezprzewodowy, a więc przekazywanie wiadomości z wykorzystaniem techniki radiowej z jednej strony zagroziło monopolowi poczty niemieckiej ale z drugiej strony umożliwiło szybszą komunikację między agencjami prasowymi a redakcjami gazet.

Państwo nie rezygnowało jednak z monopolu na kanały informacyjne. Spory prawne a z drugiej strony postęp techniczny nie powstrzymały rozwoju bezprzewodowej telegrafii. Dość powiedzieć, że w 1919 roku, w Eberswalde przeprowadzono pierwszą udaną transmisję radiową. Rok później, w Berlinie uruchomiono pierwszą rozgłośnię radiową, emitującą słowo i muzykę. Proszę sobie wyobrazić: oto dwóch lektorów odczytuje informacje kierowane do zarządów banków, bo tylko te instytucje posiadały specjalne detektory. Oto po każdym serwisie giełdowym, z gramofonu odtwarzana była muzyka. Technicy mieli tylko jedną płytę, a na niej dwa walce Johanna Straussa: Wiedeńska krew i Nad pięknym modrym Dunajem. Eksperyment zakończył się pożarem, ale potwierdził sprawność aparatury i sens tego typu przekazów.

Poczta niemiecka, w obliczu konkurencji międzynarodowej, zwielokrotniła wysiłki, których efektem było uruchomienie, na Gwiazdkę 1920 roku rozgłośni Funkerberg. Pracownicy poczty, jak podaje Wikipedia, przyszli do studia z własnymi instrumentami i koncertowali, wykonując ludowe pieśni i kolędy.

Możliwość przekazu muzyki zrewolucjonizowała rozwój bezprzewodowej radiofonii. I choć odbiór audycji był płatny to jednak rynek produkcji odbiorników i sieć nadawcza rozwijały się w błyskawicznym tempie. Koncerty, audycje biznesowe, transmisje sportowe – to wszystko odmieniło życie rodzin. Transmisje zza oceanu, ciągła poprawa jakości brzmienia – czyniło z radia małą domową kapliczkę. Całe rodziny siadały przed odbiornikiem by wysłuchać przekazu z sali teatralnej czy mitingu politycznego.

Niemcy zaczęli przeżywać coś w rodzaju radiowej gorączki złota, Zapotrzebowanie na częstotliwości i dostosowane do nich zespoły emisyjne przekraczało wszelkie zdolności produkcyjne. Omal nie doszło do chaosu w eterze. Ta sytuacja przyczyniła się do powstania wiosną 1925 roku Światowej Unii Radiofonii i Telewizji, której jednym z najważniejszych zadań było doprowadzenie do porozumienia w sprawie rozkładu częstotliwości nadawczych między krajami stowarzyszonymi.

Szczecinianie, jak pisał o mieszkańcach miast morskich Cicero – żądni byli informacji ze świata. Znaleźli się więc w gronie pierwszych ośrodków niemieckich, które starały się o własny nadajnik radiowy.

W liście z 22 września 2022 roku, Karen Feldbusch napisała:

Witam Panie Koszur,

liebe Interessierte,

W marcu 1925 rozpoczęto budowę stacji nadawczej, zlokalizowanej w Marienstifts-Gymnasium na Marienplatz (gimnazjum przy obecnym Placu Mariackim), która została uruchomiona 3 stycznia 1926 roku. Maszt transmisyjny znajdował się przy Harmstraße (Przyjaciół Żołnierza / Bandurskiego) w Szczecinie Niebuszewie. Stacja radiowa nadawała od 18 grudnia 1925 r. do 30 października 1934 r. za pośrednictwem anteny dwuteowej między dwiema 75-metrowymi żelaznymi masztami kratowymi. Ta instalacja przekazywała program przygotowywany centralnie przez firmę Berliner Funk-Stunde A.G. ale mogła i miała wszystkie możliwości by emitować własne programy. Zasięg nadajnika obejmował obszar miasta w promieniu 20 kilometrów.

W tym lokalnie przygotowywanym programie prezentowano występy artystyczne, audycje edukacyjne dla szkół, kursy języków obcych, codzienne serwisy informacyjne i relacje sportowe, pogadanki i wykłady z różnych dziedzin. Sporo mówiono o modzie i kulinariach, przekazywano raporty rynkowe i kursy walut a poza tym kilka razy dziennie informowano o dokładnym czasie.

Od 1 kwietnia 1934 Szczecin był połączony z Reichssender Hamburg. W 1934 r. na Karkutschstrasse (św. Wojciecha), za kościołem garnizonowym, postawiono wysoki na 93 m maszt antenowy, z drewna modrzewiowego z anteną pierścieniową, którą wykonali Christoph & Umnack z Niesky na Śląsku. Firma ta zbudowała również nowe centrum nadawcze na König-Albert-Strasse (Śląska). Centrum rozpoczęło emisję 20 października 1934 roku. Szczeciński nadajnik miał teraz moc wyjściową 2 kW przy częstotliwości 1330 kHz. Niestety maszt transmisyjny ze źle zaimpregnowanego drewna został zdemontowany w grudniu 1936 r.

(…) Pod koniec marca 1936 w rejonie Szczecina było 297 000 odbiorników radiowych. W 1944 pomieszczenia transmisyjne zostały zniszczone przez bomby zapalające.

Źródła:
Stettin, Daten und Bilder zur Stadtgeschichte, Ernst Völker, S. 233, Verlag Rautenberg, Leer, 1986
Stettin, Eine deutsche Großstadt in den 30er Jahren, Heinz Gelinski, S. 174, Verlag Rautenberg, Leer, 1984 (stąd pochodzą zdjęcia, które Panu wysyłam. W książce nie ma wyraźnie wskazanych źródeł pochodzenia tych trzech zdjęć, ale ogólnie wspomina się w niej o wielu źródłach tych obrazów) str. 91 oraz str. 174, Chronik der Stadt Stettin, Ilse Gudden-Lüddeke (Hg.), S. 311, Verlag Rautenberg, Leer, 1993

Książka Gelińskiego odwołuje się również do następującej publikacji:
Kronjäger, Wilhelm; Preßler, Hans; Vogt, Karl: Deutsches Rundfunkarchiv – „Historisches Archiv der ARD“, 25. Jg., Nr. 5/6, Sept. 1973, wydanie na zlecenie Bundesministeriums für das Post- und Fernmeldewesen.

Ich hoffe, es hilft.

Viele Grüße

Karen (Feldbusch)

W jednym z następnych maili Karen przesłała mi artykuł pióra Hansa-Gerda Warmanna na temat szczecińskiej radiofonii. Tekst ukazał się wydawnictwie Stettiner Bürgerbrief w 2009 roku. Jego autor był członkiem Koła Ojczyźnianego Szczecinian (Heimatkreis Stettin) i Domu Szczecina (Haus Stettin) w Lubece, często wracał do swojego rodzinnego miasta, publikował wiele tekstów z jego przedwojennej historii.

Jakiż znak czasu… Autor rozpoczyna swoje wspomnienie o rozgłośni radiowej w Oderstadt przywołaniem emocji, jakie wywoływały w nim transmisje koncertów kameralnych z Konzerthaus, których słuchał przy pomocy odbiornika kryształkowego, przez podłączone do niego słuchawki. Odbiornik był mały, niewiele większy od dzisiejszego smartfona. A słuchawki – gdyby dziś takie założyć, zwróciłyby uwagę każdego przechodnia swoją oryginalnością i „nowoczesnością” designu.

Hans-Gerd Warmann potwierdza, że rozgłośnia szczecińska rozpoczęła nadawanie eksperymentalne 18 grudnia 1925 roku. Jej oficjalne otwarcie miało miejsce 4 stycznia 1926 roku. Gdyby nie strajk robotników budowlanych, treści antenowe przygotowywane w Berlinie, przez tamtejszą Funk-Stunde A.G. wyemitowano by kilka tygodni wcześniej.  Rządowi niemieckiemu zależało, aby cały kraj pokryć siecią nadajników. Szczecin miał promieniować na całe Pomorze i wybrzeże Bałtyku. Był drugim po Kilonii ośrodkiem o dużym obszarze oddziaływania propagandowego w północnych Niemczech.

Szefem szczecińskiej rozgłośni na czas jej rozruchu został w 1926 roku mianowany Wilhelm Habert, a następnie kierownictwo przejął dr Karl Blok. Te lata w Republice Weimarskiej – pisze H-G. Warmann – to chyba najbardziej twórczy i owocny okres w historii radia w naszym rodzinnym mieście. Od początku nadzór nad Radiem Szczecin sprawowała niemiecka poczta, Reichspost a dopiero później Reichs-Rundfunk-Gesellschaft.

Władze miasta nie kryły dumy z posiadania na swoim terenie własnej stacji radiowej. Utworzono redakcję, której dział artystyczny powierzono Wilhelmowi Habertowi. Julius Lippmann, nadprezydent prowincji pomorskiej, w okolicznościowym wystąpieniu podczas uroczystego otwarcia dworca kolejowego, kreślił ambitne plany i zadania szczecińskiego radia. Domagał się jednak, żeby poziom artystyczny produkcji szczecińskiej był na co najmniej takim samym poziomie artystycznym jak audycje berlińskie. Podkreślał również konieczność zachowania regionalnego, pomorskiego charakteru audycji. Niestety, ambitne plany nie zostały zrealizowane. Nie udało mi się dotrzeć do materiałów uzasadniających rezygnację z własnych radiowych produkcji artystycznych w Szczecinie.

Zapewne krytyka ze strony Berlińczyków, twórców, jak dziś powiedzielibyśmy kontentu centralnego, była na tyle mocna, że Szczecin ograniczył się do retransmisji audycji berlińskich. Dopiero 1 kwietnia 1926 r. – jak relacjonuje H-G. Warmann – firma Funk-Stunde zgodziła się na nadawanie lokalnych reportaży dla pomorskich rolników, trzy razy w tygodniu w ramach „Kwadransa dla rolników”. Od czasu do czasu, w latach 1926-1929/30, pojawiały się także audycje kulturalne, koncerty, wykłady czy relacje z wydarzeń publicznych, przeplatane z całodziennym programem, ale w ramach sieci ponadregionalnej Funk-Stunde!

W mieście ukazywała się wtedy (1926-1929) radiowa gazeta Pommersche Rundfunk-Zeitung, na łamach której domagano się zwiększenia emisji własnych audycji szczecińskiego nadawcy w całym programie.

Mimo problemów – podkreśla H-G. Warmann – mieszkańcy Szczecina pokochali „swoje” radio.

Kolejny etap rozwoju szczecińskiej radiofonii przypada na rok 1928. W grudniu w Magdeburgu uruchomiono nowoczesny i silny nadajnik, który wykorzystywał tę samą częstotliwość, na której pracował Szczecin i Berlin-Ost. Postanowiono wówczas, że studio szczecińskie będzie przygotowywało dla Funk-Stunde bezpośrednie transmisje z większych wydarzeń, takich jak koncerty w szczecińskiej sali koncertowej. Zlikwidowano wówczas lokalne studio nagraniowe, urządzenia przekazano do Berlina. W 1933 r. Szczecin i Magdeburg włączono do północnoniemieckiej sieci jednofalowej z siedzibę w Hamburgu.

W opracowaniu z 1929 roku, E.N.T.  Tom 6, Zeszyt 4, Hahnemann u. Gerth: Der Gleichwellen-Rundfunk czytamy o sposobach rozwiązywania problemu pelnego pokrycia sygnałem radiowym terenu calej Rzeszy, ze szczególnym uwzględnieniem regionów trudnych, stawiającym falom radiowym istotne bariery.

Ma to związek z faktem, że zasięg nadajnika ma w praktyce dość wąski zakres. Aby nadajnik mógł być dobrze odbierany w dzień iw nocy, natężenie pola w miejscu odbioru musi znacznie przekraczać średni poziom zakłóceń, który jest niezmiennie wyznaczany przez warunki powietrzno-elektryczne. Ponieważ natężenie pola maleje zgodnie z prawem wykładniczym wraz z odległością od nadajnika, przynajmniej w ciągu dnia, zasięg nadajnika można tylko nieznacznie zwiększyć poprzez zwiększenie mocy w granicach praktycznie możliwych. Zasługą K.W. Wagnera jest to, że jako pierwszy jasno rozpoznał te warunki i doszedł do wniosku, że problem równomiernego zaopatrywania całej Rzeszy w radio może rozwiązać jedynie tzw. radio jednofalowe, czyli system synchronicznie sterowanych nadajników, pracujących na dokładnie tej samej fali. Na swoim wcześniejszym stanowisku prezesa Urzędu Techniki Telegraficznej Rzeszy prof. Wagner już w 1924 r. postawił przemysłowi radiowemu zadanie opracowania środków technicznych do synchronicznego sterowania nadajnikami. Nadmierna liczba zadań w dziedzinie radia, a być może także fakt, że nadawanie jednofalowe nie było wówczas powszechnie uważane za tak pilne, spowodowało, że rozwój trwał kilka lat; tymczasem także poza granicami Niemiec, m.in. w Anglii próbowano nadawać na tej samej fali.

Testy przeprowadzone przez Telegraphentechnisches Reichsamt z urządzeniami firmy Telefunken zostały niedawno upowszechnione. Doświadczenia firm C. Lorenz A.G. z udziałem E. Geisslera, O. Gutzmanna, H. Rochowa i R. Seidelbacha przemawiają za zsynchronizowaną kontrolą nadajników radiowych, na przykładzie który zastosowano w praktyce w niedawno oddanym do eksploatacji systemie jednofalowym Berlin O. – Stettin – Magdeburg.

Ileż i jakże ważnych strukturalnych zmian na przestrzeni niespełna pięciu lat! To świadczy o dynamicznym rozwoju lub też poszukiwaniu uniwersalnej formuły zarządu na nowym cudem techniki i polityki – radiem.

W wyniku kolejnych, międzynarodowych regulacji prawnych nad radiofonią europejską, w wyniku przyjęcia ustaleń z Lucerny z 15 marca 1933 r. nadajnik ze Szczecina został połączony z jednofalową siecią Północnoniemieckiej Korporacji Nadawczej zrzeszającej ośrodki z Flensburga, Hanoweru, Bremy i Magdeburga.

Wydaje się – zauważa H-G. Warmann, – że od 1 kwietnia 1934 r., kiedy władzę nad stacjami radiowymi regionu sprawowała Reichssender Hamburg, w Szczecinie praktycznie nie powstawały żadne audycje regionalne.

Władze w Niemczech przejęli wówczas narodowi socjaliści. Pomorska NSDAP doceniała znaczenie radia jako narzędzia w skutecznym sprawowaniu władzy nad umysłami ludzi. Wilhelm Hartseil, Komisarz do spraw radia z ramienia NSDAP nieustannie domagał się na łamach szczecińskiej prasy wskrzeszenia szczecińskiej, lokalnej rozgłośni radia regionalnego. Niemiecka poczta uległa tym naciskom. Zbudowano nową, lokalną stację, której zadaniem miało być przygotowywanie i emitowanie audycji o wyraźnie pomorskim zabarwieniu. Program ten miałby się ukazywać także w sieci regionalnej a nawet ogólnokrajowej, jak postulował Wilhelm Hartseil. Studio nowego Radia Szczecin sytuowano w budynku dawnej Pommersche Landschaft und die Generalllanschaftsdirektion, której sala posiedzeń miała zostać zamieniona na nowoczesne studio emisyjne. Dziś mieści się tam Akademia Sztuki.

Niestety, projekt nie został zrealizowany. Nie ulegał też znacznej poprawie techniczny poziom jakości odbioru programu radiowego w aglomeracji szczecińskiej, retransmitowanego przez nadajnik w Magdeburgu. Maszt na Niebuszewie i ten z centrum miasta, średniofalowy, były zbyt słabe, w porównaniu z mocą, jaką dysponował Berlin czy Wrocław. Na ten kierunek Szczecinianie coraz częściej stroili swoje radioodbiorniki niż na Hamburg.

Po zniszczeniu stacji nadawczych w wyniku nalotów lotniczych, od 1944 roku Szczecin emitował swój program z mobilnego nadajnika. To autobus, wyposażony w aparaturę pomiarową, ale także z możliwością emisji, tyle, że w zasięgu właściwie wzroku.

Hans-Gerd Warmann podkreśla, że Szczecinianie lubili swoją rozgłośnię. I trudno się dziwić. Radio wtedy jak i dziś (niestety, już w szczątkowym wymiarze) mówiło o tym co za rogiem, na sąsiedniej ulicy, w teatrze, na sali obrad rajców miejskich czy na nieodległym stadionie sportowym. Radio pozwalało być „u siebie”, niemal bezpośrednio, w miejscach, które mieszkańcy dobrze znali, były one im bliskie lub mały wpływ na ich życie codzienne. Tak kultywuje się rodzimy, lokalny patriotyzm, umacnia więzi bezpośrednie, przypisujące nas do naszego miejsca na ziemi.

(powyższy materiał stanowi szkic przygotowywanego artykułu, wymaga uzupełnień i poprawek – zapraszam do współpracy)

Add Comment