Ile znaczeń ma słowo: smuga…
W moim ulubionym Ilustrowanym słowniku języka polskiego M. Arcta czytam:
Smug, Smuga, ślad pociągnięcia, muśnięcia, pas, strych, brózda, pręga; wązki a długi pas ziemi, łąki, lasu, pola; zwój, pasmo; strumień, strumyk, wstęga, wodna; przesmyk, cieśnina morska
A więc – granica, podział, warunek istnienia dwóch bytów, światów, świadomości, ocen… Lista nie ma końca.
Dzięki Conradowi – kojarzy nam się z cieniem. Więcej – kto raz tę granicę przekroczy, nie ma powrotu. Ale nie ma też chyba wyboru, możliwości cofnięcia się przed przejściem do lub na tę drugą stronę. Może nawet istnieje jakiś imperatyw, może podszyty instynktem, atawizmem, który wręcz nakazuje nam ową smugę przeciąć, przejść, przeskoczyć. I znów – ileż nowych znaczeń w opisie smugi pojawia się, jeśli poprzedzimy ją kolejnym określeniem.
Mój sprzeciw wobec smugi narasta z każdym dniem. Boli mnie strasznie, gdy mój syn kwituje moją sugestię, aby zachował szkolny dyplom, klasowe zdjęcie, ocenę z klasówki wzgardliwym: a po co mi to? To tak jakby świadomie unicestwiał jakąś cząstkę siebie.
Weź kartkę, połóż ją na pustym stole i zacznij pisać. Jedna linijka, jedno zdanie. Jeśli potrafisz, zachowaj chronologię. Pisz, co ważnego wydarzyło się w twoim życiu.
Hm.. Masz kłopot z wypełnieniem jednej strony. A masz już 40, 50, ba – prawie 60 lat!
Ile to dni? Będzie ponad 20 tysięcy. A ty masz ile linijek? Szesnaście?
Dobrze. Odwróć kartkę. W jednej linijce, jedno zdanie. Co robiłeś wczoraj?
Co? Też szesnaście linijek?
Nie, nie bierz drugiej kartki. Zestawienie z przedwczoraj czy z ubiegłego tygodnia wypadnie marnie, jak karta życia.
Więc jeszcze jeden test. Jesteś bardziej zadowolony czy nie? A, zadowolony. Więc suma doświadczeń musiała przeważyć szalę doświadczeń przykrych i złych. Ale – i tu wracam do pierwszego doświadczenia – ty i tak tych dobrych chwil praktycznie nie pamiętasz.
Patrzę na półki w jednej z szaf. Sterty listów setki, może tysiące. Tak, wiele tysięcy, choć w moich zbiorach jest ich tylko morska część. Listy Stanisława Koski do Jadwigi Titz. Drobiazgowy, codzienny, sumienny i wynikający z jakiejś przemożnej potrzeby obcowania z ukochana osobą wręcz nawyk był istotnym i obowiązkowym punktem w planie dnia kapitana. Musiał napisać, opisać, wyrazić to co tworzyło Jego świat. A jego światem, przynajmniej w połowie była Ona.
Listy pisane na papierze tak cienkim jak mgła, na karteczkach pozbawionych marginesów, w pionie, poziomie, między wierszami. W rejsie – gdy przeloty przez ocean trwały wiele dni – papeterię zastępował… zeszyt.
Czy Sia i Jada, jak siebie nazywali, byli wyjątkiem w tamtym czasie?
Wyciągam te pełne życia listy, które choć w strefie cienia, są jednak pełne życia.
Czy uda mi się je wyrwać z tamtej strefy, przenieść na tę stronę smugi, by dalej żyły i pulsowały?
Powiesz – nie można cofnąć dnia wczorajszego. To prawda, masz rację. Ale nie musisz go wymazywać. Jest częścią ciebie, ba, nieodzownym elementem. Jeśli tego nie dostrzegasz, przyjmij, że rozpadasz się, nikniesz, staje się ciebie z każdym dniem mniej. Sam nie pamiętasz coś przeżył, więc nie dziw się, że w oczach innych stajesz się coraz bardziej… przezroczysty.
1920
Tak strasznie Cię kocham!
Dziu Maleńka, Twój Mały naprawdę nieznośny. Bo wyobraź sobie, na drugi dzień po przyjeździe, kładzie się do łóżka i choruje na przeziębienie z 38,8. Leży zły i nieszczęśliwy, bo miał w piątek jechać do Warszawy po rzeczy – zobaczyłby Ciebie, a tak to nie wie, kiedy mu to wypadnie. Leży i tak mu się nudzi.
1920.01.24
Panno Dziu!
Panno Dziu! Przywędrowałem bez wypadków. Tylko niepotrzebnie sypałem piechotą, bo tramwaj chodził i chodzi. Urządziłem się z Kowganem. Mam pokój, jako takie ‘meble’ i nawet łóżko płócienne. Nie jest tu tak strasznie, jak sobie wyobrażałem, jedno tylko mnie zjada – to, że nie ma co jeść. Mam zamiar wybrać się do miasta i poczynić zakupy
1919.12.18
Kiciu!
Kiciu! Kiciu! Kiedym całował dziś Twoje ręce zapytałaś, co mi si e stało. Stało się to, żem się rozmazgaił, to że wiedziałem jak mi smutno samemu, bez Ciebie – a przecież miałem zaraz odejść. Wczoraj pisałem. Kiciuś kochana. Tak chciałbym usłyszeć od Ciebie parę słów życzliwych, miłych, ciepłych… Chciałbym, byś pomyślała o mnie, gdy będziesz
1920.12.27
Moje Słoneczne Dziu!
Moje Słoneczne Dziu! Nie gniewaj się na Twego Sia, że ci tak długo nie pisał, ale wiesz sama, że trudno zabrać się do ‘dzieła’, kiedy tu i święta, i znajomi i wszystko po długiej nieobecności siedzi koło ciebie i albo bawi, albo czeka, co Mały będzie gadał. Prawda? Ale to wcale nie znaczy, żeby Mały