Święto morza

Rok 1946. Pełen ledwie zabliźnionych ran po minionej wojnie.

Matka: nie musiałam schodzić z drogi, spuszczać głowę i dygać przed jadącą do dworu junkierką. Nigdy nie zawołała mnie po imieniu. Zawsze: Du, polnisches Mädchen!

Ojciec: nie miałem pewności, że za chwilę nie zajedzie pod dom ciężarówka i nie każą nam się natychmiast pakować…

Rozumiem. Wyobrażam sobie. Ale nigdy nie poznam smaku tego lęku. Nie przekazali mi go w genach? Pewnie przekazali, lecz dotarcie do tych pokładów jest – oby na zawsze – zamknięte. A może – jak zatopione beczki z trucizną, po latach zaczną się te odczucia ulatniać?

 

Ale radio pamiętają. Było równie ważne w czasie jak i po wojnie. Podczas okupacji – zakazane, po wyzwoleniu – nieodzowne. Radiofonizacja kraju. Kołchoźniki. Przewodowe proste odbiorniki radiowe, właściwie głośniki tylko, odtwarzające program pierwszy Polskiego Radia.

Źródło informacji i rozrywki. Siadało się przy głośniku i słuchało…

To było strasznie ważne.

– Ale co mi pan tu będzie gadał! Wiem dobrze, bo w radiu mówili… – to argument zamykający dyskusje.

 

Pierwsze po wojnie obchody Święta Morza. Radio było jedynym sposobem na przekazanie namiastki emocji. Wielkie słowa, choć w kiepski wiersz ułożone, ale odczytane z wielkimi emocjami. Po słowach – pieśń. I transmisja nabożeństwa.

Boże, czyż świat nie jest piękny?

I my to wszystko mamy, tu, z głośnika. Prawie tak samo, jakbyśmy tam byli!

Szukam tych emocji w tekstach, jakie cudem jakimś ocalały. Komunikaty, pogadanki, felietony i komentarze.

Układam je chronologicznie. Jak radiową ramówkę.

Dygresja: sięgnąłem po archiwalne numery Kuriera Szczecińskiego z lipca 1946. Może coś przegapiłem, ale o Święcie Morza praktycznie ani jednego słowa! Proces w Norymberdze, rodzi się Jugosławia, nastroje antybrytyjskie w Niemczech, rewizja granic w Ameryce Południowej, prasa rosyjska o młodzieży polskiej. Tylko informacje agencyjne. Jednak jest. Strona siódma. Atrakcyjny program obchodu „Święta Morza”. Ale na Wybrzeżu Wschodnim… W Szczecinie – jedynie szereg ciekawych imprez. Przy okazji – jak fatalna jest jakość skanów numerów archiwalnych gazety. Czy nikt w Książnicy Pomorskiej tego nie widzi? Żenujące!

Tak. Tylko radio było zawsze tu i teraz. Nie potrzebowało zecerów, drukarzy, kolporterów. Radio – jak tunel w czaso-przestrzeni – pozwalało uczestniczyć w wydarzeniach w czasie rzeczywistym. Tym cenniejsze wydają mi się te maszynopisy.

Posłuchajmy więc…

Uwaga: włączam.

Pstryk…

Narastający szum wzmacniacza lampowego i…

Ciiiii…

Słuchamy.

Tradycje 'Święta morza'

Fragment PKF

PKF - Święto Morza 1947

Święto Morza

Marek Koszur: Święto Morza, Morze i Ziemia, Kwartalnik Społeczno-Kulturalny, Szczecin 2/81 01

Święto Morza

Marek Koszur: Święto Morza, Morze i Ziemia, Kwartalnik Społeczno-Kulturalny, Szczecin 2/81 02

Pierwsze polskie Święto Morza

Autor: Marek Koszur, Życie Warszawy, 25-25 czerwca 1983

Pierwsze polskie Święto Morza, Gdynia 1932

Sacrum morza...