Rudolf Kreutschneider

Jeżeli przejechał cię problem, zderzyłeś się z głupotą, złamałeś kręgosłup, którego  żebra podtrzymywały najważniejsze twoje imperatywy, jak choinka bombki, a cały świat cię nie zauważa – módl się, żeby zadzwonił do ciebie Ruda…

– Cześć Marek, a wiesz, ja właśnie…

Przez słuchawkę, ucho zewnętrzne i wewnętrzne, obijając się o kanaliki i trąbki, targając niedopiętą torbę z jakimiś narzędziami, z czupryną rozwianą północno-zachodnim wiatrem Ruda gramoli się w ciebie i zaczyna… naprawiać.

Jak? Montuje, czyści, przeciera, odkurza z gnuśności, odpowietrza, smaruje, oliwi kanały pesymizmu, by wyrzucały złogi moralnych womitów, a jak trzeba to i kopnie lub ciśnie kuksańca optymizmu, spokoju, wiary w świat… Tak, w świat. Nie w ciebie. Bo za tę funkcjonalność odpowiadasz sam. Ruda tylko jak zwrotnicowy przy rozjeździe albo kontroler lotu na lotnisku – naprowadza cię, stroi, stabilizuje.

Nie da się z Rudą sprzeczać, nie można się nie uśmiechać, a jego cudowna polszczyzna, będąca połączeniem melodii opowieści Pyzy z mazowieckich łąk i pól, Rumcajsa i Małego Księcia jest tak zaraźliwa, że potwory i zmory, tym językiem opisywane, stają się błaznami i klownami z gabinetu popękanych luster.

Ruda dzwoni wieczorami. Nie, o morzu specjalnie nie opowiada. On w gruncie rzeczy w ogóle nie opowiada.

– Marek, a czemu ty nie napiszesz jakiejś książki o polskich żeglarzach, robisz tyle audycji, znasz ich chyba wszystkich, to czemu? Bo…

I nie czeka na moją odpowiedź. Ona go kompletnie nie interesuje. On ją zna (nie ma wydawcy, kto to kupi, inne zlecenia). Ostentacyjnie ignorując moją odpowiedź, chwyta mocno w ręce mój gryf, pudło rezonansowe wciska między kolana i dawaj naciągać struny. Jeszcze mocniej, bardzie, sprężyściej. Żebym zaczął śpiewać tak, jak on chciałby mi zagrać. A gra ciągle tę samą melodię – nie ma problemów, jakie tam kłopoty, co za przeszkody, no to musisz inaczej… Ty już dobrze wiesz, jak…

Ten facet skręcając w lewo, płynie w prawo, a hamując rusza do przodu!

– No dobra, nie będę ci zawracał głowy – mówi po półtoragodzinnej pogawędce, – ale wiesz, chciałem cię prosić…

No i odmów takiemu.

Od dłuższego czasu – nie dzwoni. Nie odpowiedział na maila. Na smsy też nie.

Zrobiliśmy kilka audycji, może niektóre się zachowały? Ja znalazłem kasetę z jedną z nich. Nie tę najważniejszą niestety, ale szukam dalej.

Popatrz na zdjęcie uczestników spotkania. Chyba to było w 1983 roku? Przyjrzyj się ich gębom. Zajrzyj każdemu w oczy. No, to już wiesz, jaki jest Ruda…

album-art

Rąbanie morza