MORZE.ORG

Nigdy w Polsce nie powstała prawdziwa „Encyklopedia morska”.

Tę prawdę odkryłem w czasach, gdy kupno interesującej, ważnej, potrzebnej i wartościowej książki – a mówiąc wprost: każdej – było nie lada wyzwaniem.

Codziennie krążyłem między zaprzyjaźnionymi księgarniami i antykwariatami. Wizyta w innych miastach zawsze zaczynała się od tych ostatnich – „sezamów”.

Skoro nie ma encyklopedii – w latach 60. i 70. XX wieku, podstawy każdej biblioteki – postanowiłem zdobyć wszystkie, tak – wszystkie wydawnictwa poświęcone morzu, wydane w Polsce Niepodległej. I chyba zamiar ten udało mi się zrealizować.

Wyobrażałem sobie: będę miał pod ręką materiały na każdy morski temat. Nie przewidziałem jednak tego, że Polska odwróci się skutecznie od morza. Polska – państwo. Nie ludzie, których morze zawsze inspirowało. Nie przedsiębiorcy, którzy już po upadku polskiego okrętownictwa doskonale odczytali kurs ku kontrahentom definiującym obecne zadania i cele uprawy morza.

Polska nigdy nie miała, nie ma i nie robi nic w kierunku zdefiniowania polityki morskiej. Wybrzeże Bałtyku zalewają miliony ton betonu pod fundamenty ośrodków wypoczynkowych i apartamentowców. Zmiany klimatu czynią z naszego morza największą atrakcje turystyczną regionu. Ale przez wiele jeszcze lat, np. w okolicach międzyzdrojskiego nabrzeża rybackiego, królować będą obskurne budy, baraki, nory szumnie nazywane „Złotą rybką” czy „Smakami morza”. Za to ceny za serwowane posiłki ze świeżych mrożonek nie mają sobie równych w basenie mare nostrum.

Dajmy jednak pokój… Może wrócę do tych kwestii, choćby cytując korespondencję z komandorem Wojciechem Franckim, legendarnym dowódcą m.in. ORP „Błyskawica”, który z australijskiej perspektywy oceniał przedwojenne i powojenne „siodłanie” polskiego morza.

W połowie lat 80. XX wieku, kiedy wiele morskich materiałów publikowałem na łamach Życia Warszawy”, redaktor Jerzy Miciński, szef MORZA, zaproponował mi kierowanie szczecińskim Oddziałem redakcji. Zadaniem moim było dostarczanie materiałów i zachęcanie autorów do podejmowania tematyki szczecińskiej.

Potężny kryzys stoczniowy w Europie, przemiany polityczne w kraju, zmiany własnościowe w firmach morskich a w moim przypadku – pojawienie się Magazynu MORZE na antenie telewizyjnej Jedynki zdecydowały o pełnej koncentracji na niedzielnych wydaniach reportaży morskich, realizowanych na całym świecie.

Próbowaliśmy ze Sławkiem Cieślińskim, uatrakcyjnić pismo. Rozważaliśmy dodawanie do gazety kaset VHS z nie tylko moimi programami. Myśleliśmy też o serii wydawniczej filmów morskich na kasetach video, dostarczanych do tak popularnych w tamtym czasie wypożyczalni video. Wreszcie – pieniądze. Brak środków na utrzymanie zespołu redakcyjnego, brak reklam, koszty najmu pomieszczeń redakcyjnych… Nie było innego wyjścia. Trzeba było opuścić banderę.

W tym czasie półka z tematami oczekującymi na ich dopracowanie i ukończenie  zapełniała się coraz bardziej.

Z różnych względów nigdy wcześniej nie udało mi się dokończyć i opublikować wielu materiałów. Opasłe kartony, grube skoroszyty, pełne kartek notatniki od lat leżały na najwyższych i najniższych półkach. I tak pewnie byłoby do dziś, gdyby nie mail, który przysłał redaktor naczelny nowego wcielenia MORZA, najstarszego – Obok Przeglądu technicznego, polskiego czasopisma. Jesienią 2024 roku minie sto lat od ukazania się pierwszego numerów tego miesięcznika. Redaktor Marcin Buś zaproponował mi stale miejsce w piśmie i nazwał je: „ZakaMarek”.

Trudno o bardziej sympatyczny uśmiech losu.

Poniżej przedruki materiałów przygotowywanych dla MORZE.ORG


Pierwsze wy nauciarze, pierwsze okrętniki – 100 lat temu polska bandera przecięła równik i dotarła do Brazylii

Otwieram stary karton, ten z literą T, jak Tczew. W środku – setki kartek, notatek, zdjęcia, wycinki prasowe. Nie sięgałem po nie od dwudziestu, może nawet więcej lat. „Pierwsze wy nauciarze, pierwsze okrętniki”. Pamiętam, jak na z

Pamiętnik marynarza – cz. 1

Kilkadziesiąt stron grubego papieru kredowego. Dokument ponad wszelką wątpliwość autentyczny. Co nie znaczy, że Leon Janowski z ORP „Błyskawica” utrwalał w nim wydarzenia w chwili, gdy właśnie się działy. Krągłe litery to dowód na

Pamiętnik marynarza – cz. 2

Ten fragment pamiętnika wprost przeraża… Zaiste… piękny dziś poranek.  20 lipca 2024… To już chyba czwarty z rzędu…. Może piąty tak ciepły, słoneczny, błogi…. Hm… Nigdy wcześniej nie zwracałam uwagi na takie szczegó

Pamiętnik marynarza – cz. 3 (ostatnia)

Tajemnice pozostaną niewyjaśnione… Mówi się: twardo stąpaj po ziemi. A marynarz? Ten to ma szczęście! Ziemia bywa twarda, ale w gruncie rzeczy jest grząska i nierówna, pełno w niej dołów, uskoków i zakrętów. Pokład okrętu wojen

Tchórzem nie wracaj – cz. 1

Sierpień, 1984… Wtedy powstała pierwsza redakcja tego tekstu. W klimacie ciągłej niepewności, po doświadczeniu stanu wojennego, przy gwałtownym, często pospiesznym i niekontrolowanym odkrywaniu dokumentów i… wspomnień. Wcześniej tekst

Tchórzem nie wracaj – cz. 02

Tchórzem nie wracaj… Część II Listopad, 1942. Poszedłem do rejonu zakwaterowania, popatrzyłem na kolegów, na plutonowego Chlebowskiego, kaprala Michalika, mojego dowódcę drużyny. W regulaminowy sposób zwróciłem się do plutonowego Chle

Tchórzem nie wracaj… – cz. 03

Jest styczeń 1943 roku. Tadeusz Piktel ma za sobą chrzest bojowy. Jest marynarzem. Służy na polskim okręcie. Po prawie dwóch latach wędrówki przez pół świata, dotarł do Anglii, by tam rozpocząć swój bój o wyzwolenie Ojczyzny. Ma przy