Kto budował piramidy? Kto narysował linię wikińskiej łodzi? Kto pierwszy, patrząc na księżyc powiedział – polecimy tam?
Magda, Jerzy i Zdzisław…
Jednym z celów projektu TVSiódemka – jest pokazać tych ludzi, którzy budowali fundament i sami stali się jego nieodzowną częścią, bez której kształt dzieła – Kanał 7 TV Szczecin – wyglądałby inaczej. Jestem przekonany, że ten zespół, tworzyli ludzie o niezwykłej jedności myśli i poczucia sensu podjętej pracy.
Od początku:
Proszę Państwa, w państwa firmie, pod okiem groźnych służbistów i leniwych kierowników – rodzi się mała komórka. Tworzą ją ludzie, którzy nie chcą już przez kolejne telewizyjne pokolenie robić to samo, co było udziałem ich poprzedników. Chcą wybić okno w celi rutyny, hierarchii, zależności wynikających z jednostronnie działającego prawa Kaduka: albo robisz to co ci każemy i do czego dopuścimy a wtedy ogryzek ci w nagrodę przypadnie, albo fora ze dwora.
Tak, ta choroba jest najmniej widoczna, ale najbardziej wżarta w telewizyjny światek, tak regionalny jak ogólny: relacje, parytety, działki, synekury, wpływowi znajomi.
Podsumowałem więc kwartalną produkcję. I wyszło, że autor X zrobił 10 minut programu, Y – 30, a Z – aż 55. Ale był też autor, który wyprodukował – jeśli dziś dobrze pamiętam – minus 6 minut. Zauważyłem lekkie poruszenie i konsternację wśród kolegów.
– Wspomniany autor ma inny jeszcze rekord na swoim koncie – dodałem tajemniczo. – Zgarnął w tym kwartale wszystkie możliwe premie i nagrody.
Ktoś prychnął, inny zawołał: ja też tak chcę.
– Minus sześć minut produkcji antenowej to tyle samo co sześć minut produkcji nie zrealizowanej – na sali znów zapanowała cisza. Zaraz, zaraz, podwójna negacja, zaprzeczenie twierdzeniu? – W poprzednim kwartale ten sam, autor wykonał 6 minut antenowych. W tym – ani jednej, więc statystycznie uznać można, że 6 minut to wielkość dla tego twórcy optymalna. Raz z plusem a innym razem z minusem. Czyli w sumie w badanym okresie ZERO, przy wypłacie wszystkich możliwych gratyfikacji.
Dlaczego Kanał 7 odniósł sukces? Bo tworzyli go ludzie nowi, z zewnątrz, nie przesiąknięci i nie działający w ramach dotychczasowych mechanizmów. Oni nie mieli o tych stosunkach najmniejszego pojęcia. I dlatego przez Twórców-Seniorów traktowani byli nie tylko z pogardą, ale i z politowaniem. Praktycznie żaden z tych „prawdziwych” telewizyjnych twórców nie poniżył się do tworzenia Kanału 7. A ci co spróbowali, szybko rezygnowali. Bo Siódemkę robiło się przez pierwsze kwartały – niemal za darmo! Taki był warunek Radiokomitetu – ani złotówki z wpływów abonamentowych na fimansowanie produkcji dla tego projektu!
Dwa lata zmiękczał mnie dystrybutor i producent: kup, zobaczysz, ludzie oszaleją…
Siedziałem przed talerzem z ośmiorniczką albo innym rekinem, patrzyłem na zatokę w Cannes i myślałem – napatrz się chłopie, napatrz, bo jak kupisz, a serial nie wypali to tego widoku nigdy już nie ujrzysz.
– Przekonasz się. Do dziewięćdziesiątego odcinka niewiele się wydarzy. Temperatura zacznie wzrastać około sto pięćdziesiątego – wtedy zmieni kolor na czerwony. Gdy dojdziesz do odcinka „200” – ludzi w mieście będą ci się w pas kłaniali, a po dwieście pięćdziesiątym – szukaj dla siebie wygodnego krzesła, które zabierzesz na telewizyjny Olimp.
Mój Boże. Jeden odcinek kosztuje XXX dolarów. Muszę ich kupić przynajmniej 52, potem kolejny set. Muszę zapłacić≤ wtedy dostaniemy kasety. Na Woronicza nie było wtedy szafotu, ale ja nieustannie czułem coraz większą – jakkolwiek to zabrzmi – krótkość szyi. Co sprawiło, że jednak kupiłem ten serial – opowiem później, w innym miejscu. Historie przywołałem teraz, bo powiedzieć, że wokół tej soap opery wyrósł pokaźny katalog filmów i programów dla telewizji kablowych w całej Polsce. Pojawili się tłumacze, redaktorzy, oczywiście lektor. Musiało być stanowisko, nowa półka w archiwum, koledzy w kopiarni, którzy przegrywali te odcinki na VHSy dla kablówek i nieoceniony Zbigniew Turkiewicz, który rozsyłał te filmy po całej Polsce.
Tak powstawał jeden z elementów Siódemki. Coi ś nowego, n ieznanego w dotychczasowej tradycji ośrodka regionalnego TVP. Nowe stanowiska pracy, ludzie o nieznanych wcześniej w tv kwalifikacjach. Z Politechniki, Uniwersytetu, ze szkół, przedsiębiorstw budowlanych. Autorami stali się aktorzy z naszych teatrów (Pracownia pod „7”. Ktoś musiał ogarnąć ten zespół, zapanować nad programowaniem jego pracy.
Nieodzowny stał się komputer. Na owe czasy – niebywała rzadkość i bariera mentalna. Kratkowany papier, kaligrafia, cienkopisy, stalówki – to wszystko ma iść do lamusa, bo o wiele lepiej wszystko policzy, posortuje jakiś… komputer!?
A komputer to Jerzy Rachuta. Wieloletni pracownik i dyrektor w ZETO, programista, entuzjasta informatyzacji.
Jerzy odpowiedział na pytanie – po co w telewizji i radiu komputer? Do perfekcji myśl te doprowadził i wcielił w życie, ale kilka lat później – Dariusz Wojcieszek. Było wykonane opracowanie teoretyczne, grube i zbindowane, ale to ci dwaj praktycy rozpoczęli informatyzację Osrodka zarówno radiowego jak i telewizyjnego.
Chciałbym poświęcić Jerzemu kilka akapitów. Ale tak niewiele o nim wiem spoza okresu radiowo-telewizyjnego. Wiem, że po odejściu z wieżowca pracował w LO 2 przy ul. Henryka Pobożnego. Każda informacja, anegdota – niech Mu będzie oddana. Proszę Państwa o pomoc w szkicowaniu zawsze pogodnie usposobionego Jurka Rachuty. Wchodząc przez całe lata do wieżowca, najpierw zaglądałem do Jego biura. Co nowego w komputerach, jak rozwiązać taki, inny, jeszcze kolejny problem? Jerzy rozwikłał wszystkie na tamtym etapie zagadnienia. Proszę o zdjęcia, wspomnienia, dodam je do Jurkowego konterfektu.
Drugim z kolegów, który miał istotny wpływ na kształtowanie się klimatu do powstania Kanału 7 był Zdzisław Gajda. Dokumentalista, fotografik, w pewnym momencie – fotoreporter. Marynarz MW, koneser sztuki malarskiej, rowerzysta.
Wszystkie redakcje prasowe miały swoje archiwum fotograficzne. Telewizja i radio nieustannie borykały się z materiałami do zapisu dźwięku i obrazu. Te mniej ważne taśmy radiowe i video – nagrywano wielokrotnie. Zdzisław często towarzyszył ekipom reporterskim i dokumentował każdy temat na błonie fotograficznej. W Kronice ukazywały się zdjęcia jego autorstwa z wydarzeń, na które nie mogła pojechać kamera. Rozmowy ze Zdzichem, jego oceny, uwagi, komentarze – człowieka niejako z zewnątrz, nieskażonego manierą ani rutyną były wielce intersujące i pomocne. I znów – bardzo Państwa proszę o garść informacji na temat Zdzisława Gajdy. Był „gadułą”, świetnie nawiązywał kontakt. Jego niektóre, dość radykalne poglądy mogły zaskakiwać albo dziwić, ale ostrość języka i bystrość obserwacji zamieniały te uwagi w cenne wskazówki, ułatwiające rozumienie świata.
I osoba trzecia, dla mnie, we współpracy w latach 1992-1994 wprost nieoceniona. Niestety, także niedoceniona, ba – wręcz szykanowana i krytykowana. Dlaczego? Bo postanowiła, w absolutnej współpracy ze mną wymusić w zespole przestrzeganie elementarnych zasad komunikacji między wydziałami. Logistyka antenowa, dyscyplina emisji i przygotowywania programów, ich dokumentowanie i archiwizacja. Pani Magda Magdalena Jasińska, pierwszy sekretarz redakcji Kanału 7 utrzymywała tę pędzącą lokomotywę na właściwych torach. Bardzo utalentowana i wielokrotnie wysoko wyróżniana za produkcje filmów popularno-naukowych, z uprawnieniami reżysera – stała na skrzyżowaniu Siódemkowych „gwiazdorskich” autostrad pilnując, by nie doszło do katastrofy. Z reguły – to ona była piorunochronem ściagającym zabłąkane i obłąkane pretensje, anse i dysonanse. Mogę dziś powiedzieć, że Jej profesjonalizm a nade wszystko niebiański spokój wobec jakże często wręcz aroganckich uwag niektórych kolegów, którzy kompletnie nie znali dorobku twórczego pani Magdy i uważali ją za amatora w sprawach telewizji – niezmiennie wzbudza mój szacunek.
Pani Magda była profesjonalistką.
Tak niewiele wiem o pracy Pani Magdy w Uniwersytecie. Nie pamiętam, w którym roku otrzymała wysoką europejską nagrodę za film o ówczesnej kondycji społecznej i politycznej naszego kontynentu. Szukam kontaktu z córką Pani Magdy, która mieszka w USA. Boże, jak ta Magda przeżywała każdy poznański egzamin córki. Siedziała w redakcji do późnych godzin. I jak zadzwonił telefon z dobrą wiadomością – Magda wbiegała rozpromieniona – No, zaliczyłyśmy!
Proszę Państwa o kreski, blaski, cienie także spoza telewizyjnego życia Magdy Magdaleny Jasińskiej, a także jej brata Piotra Jasnowskiego, który wespół z prof. Janem Szyrockim afiliował Chór Politechniki Szczecińskiej przy naszym Ośrodku, co z firmy naszej uczyniło centrum kulturalne o wymiarze globalnym. Bo CHAPS był zespołem rozpoznawanych w całym świecie. To było jedno z celniejszych posunięć dyr. Zbigniewa Puchalskiego. Niestety, uległ presji „czynnika społecznego”, oburzonego wydawaniem telewizyjnych pieniędzy na chórzystów, ich pulpity nutowe i krzesła. Chór wrócił do siebie, dalej sławił polską wokalistykę, ale już nie radio i telewizję w Szczecinie.
Rodzice Magdy i Piotra od lat 50. XX wieku byli związani z telewizją w Szczecinie. Popularyzacja wiedzy była ich wielką pasją. Współtworzyli słynne Telewizyjne Technikum Rolnicze.
Drodzy Państwo – bardzo proszę o pomoc – proszę podzielić się swoimi wspomnieniami, informacjami na temat waszych relacji z Magdą Magdaleną Jasińską, Jerzym Rachutą i Zdzisławem Gajdą. To postaci niesłusznie zapomniane a wielce zasłużone w budowaniu nie tylko Kanału 7.
Kto dziś pamięta o wynalazcy koła? Nikt, choć każdy z tego wynalazku korzysta.
Nie zapomnijmy o tych, którzy nie tak dawno, zaledwie 30-35 lat temu budowali współtworzyli centrum medialne Szczecina.
Każda fotografia, anegdota, fakt z życia tych ludzi niech ich portrety ubarwi.
Dzięki!
Marek Koszur
Mail: 7@tvsiodemka.pl oraz telefon: 785 00 2222.
(niestety, nie znam Autora zdjęcia pani Magdy – przepraszam, że nie opatrzę go podpisem)
Add Comment