Niesromiąźliwy, niesromny, niewstydliwy, bezwstydny, wyuzdany, cyniczny…
Mój ulubiony słownik Arcta…
Tyle razy padało dziś (31.03.2020 – zarządzenie przez władze niemal całkowitego aresztu domowego jako najlepszego sposobu na pokonanie epidemii coronawirusa) w mediach słowo: cyniczny… w odniesieniu do prezentowanej przez tę samą władzę, równolegle innej oczywistości: konieczności udziału w wyborach prezydenckich 10 maja. Wszystko zakazane w trosce o najwyższe dobro obywatela, który w uznaniu owej troski powinien poprzeć zatroskaną władzę… Schowaj się do nory i siedź, bo wokół szaleje zaraza. Ale 10 maja – wyjdź i wiwatuj, chwal pana swego i łaskawcę. Wrzuć karteczkę do urny i szybko wracaj do nory. Bo – zaraza, rozumiesz.
Słownik Arcta w cytowanej kolejności ustawia trafność określeń opisujących dane zjawisko lub postawę.
Wnosić zatem powinniśmy, że niegdyś ludzie nazywali niesmrąźliwym tego, o kim my mówimy, że jest cyniczny. Czyli – jaki?
Nie mam w tej chwili, poza dostępem do serwisów informacyjnych i internetu, który jest żałośnie ubogi w zasoby wiedzy treściwej – możliwości przejrzenia podstawowej literatury z zakresu słowotwórstwa, etymologii, historii języka polskiego, gramatyki historycznej i porównawczej, by prześledzić ewolucję przymiotnika: cyniczny.
Więc zacznijmy intuicyjnie i od końca…
Cynik, cyniczny – w obecnym, współczesnym znaczeniu tego słowa nie ma już śladu po filozoficznym kontekście postawy cynicznej. Takiej, której celem było osiągnięcie cnoty, najwyższego stopnia rozwoju, poprzez odcięcie się od wszelkich pokus i miałkości świata. Cyniczny to niemal umartwiony, ascetyczny, skoncentrowany, uduchowiony. Tak było. Ale krótko. Okazało się bowiem, że głosząc cnotę można nieźle się obłowić. Cynikiem nazywano więc człowieka, który odwołując się do wartości najwyższych, do sprawiedliwości społecznej, ideałów i wzorów moralnych – jest ich kompletnie wyzbyty. Używa podstępnie te hasła, by osiągać swoje cele, niecne, małe, parszywe i szubrawcze. Wpatrzony w twoje oczy, z ręką na sercu, rozdzierając koszulę – okłamie, zwiedzie, wydrwi i okradnie. Obedrze innych z ich zaufania, jakim go obdarzyli, w przekonaniu, że warto zawierzyć, że przecież człowiek nie jest zdolny do takich – ba! – rzeczy!
Ciekawie układają się ewolucyjne przemiany tej postawy, wyrażane w źródłosłowach.
Cyniczny, to ktoś, kto jest wyuzdany, pozbawiony wstydu. Ale – nie o każdym powiemy, że jest równocześnie niewstydliwy i bezwstydny. Oba wyrazy nacechowane są innym ładunkiem dezaprobaty wobec moralnej oceny postawy i postępowania. Ktoś jest niewstydliwy, obyty ze sprawami wstydliwymi, znający je, może nawet w sposób refleksyjny i poznawczy. Bezwstydnym jest natomiast ten, kto manifestuje, wyraża na co dzień, głosi poglądy, powszechnie uważane za nieprzystające, nieakceptowalne, naganne. To ktoś godny ukarania, skarcenia, napiętnowania. Bez moralnych hamulców. Oszust.
Jaką drogę postawa cynizmu przeszła od opisujących ją u zarania cech konstytutywnych? Dlaczego, z jakiego powodu zaczęto cynikiem nazywać człowieka wyuzdanego, bezwstydnego czy niewstydliwego? Innymi słowy: kobietę zaczęto nazywać mężczyzną, z przypisaniem jej wszystkich cech typowych dla płci przeciwnej.
Bez wątpienia jedną z przesłanek mogła być pewnego rodzaju niechęć do słownictwa spoza języka literackiego, kulturalnego, nieprzystającego pewnym kręgom towarzyskim, kulturowym. Czy ksiądz dobrodziej powiedziałby do pana hrabiego, że starosta jest bezwstydny? Że – cyniczny – to już brzmi jakoś lepiej… (po co mówić głupi, skoro można powiedzieć – niezbyt mądry).
Ale też ucieczką od dosłowności, od pierwotnego znaczenia słów może być… przyzwolenie, akceptacja dla dominujących postaw. Słowem – ewolucja postaw i ocen. Pod walec owej moralnej ewolucji trafiają też i słowa. Im więcej złodziei, tym oni nadają ton całej populacji, wznoszą swój sztandar moralny nad wszystkie inne, bo liczebnie dominują. Tworzą organizm państwowy a kodeks złodziejski przyjmują za konstytucję.
Najbardziej w cytowanym ciągu, oddalone od siebie są wyrazy: cyniczny i niesromiąźliwy, niesromny…
Słownik prof. Doroszewskiego notuje: sromny (…) daw. wstydliwy, skromny. I przywołuje przykłady zastosowania: Tysiąc dziewek nubijskich śle nigrycki książę, sromne to a chutliwe, dzikie to a cudne. Kolejny przykład pochodzi od Tuwima: Patrz, jaką liczbę ten ma zazdrośnych na świecie filozof, a on słodki, a on sromny przecię.
Profesor Doroszewski przywołuje jeszcze inne, także staropolskie, synonimiczne ale czyż nie przeciwstawne określenie na sromy – daw. «wstyd, hańba, niesława»
Jak się w tym wszystkim rozeznać? Kto plącze nasz język, po co, w jakim celu? Niegdyś cnota, dziś sromota.
Całe szczęście, że w tej jednej przynajmniej kwestii mamy jasność: nikt nam nie będzie mówić, że białe jest…
Add Comment