– Dziadku, ale ja chyba nie przeczytam wszystkich moich książek, bo muszę jeszcze grać na skrzypcach…
– A wiesz, że Arthur Rubinstein uczył się partytury i jednocześnie czytał książki, może nawet przygodowe?
– Ale ja mam na imię Ignacy, przecież wiesz.
– Hm.. ale możemy się umówić, że od dziś będziesz Ignacym Arthurem?
– Ale śmieszne… Mogę spróbować!
Miałem tysiąc dwadzieścia sześć sposobów na sprawdzenie, czy ta książka jest dla mnie. Otwierałem na chybił trafił i zaczynałem czytać. Jeśli to pierwsze przeczytane zdanie nie oszołomiło, nie poderwało wyobraźni – odkładałem.
Wykonywałem dwa ruchy głową w lewo, trzy w prawo, przesuwałem się o krok w bok i całkiem przypadkiem sięgałem po pierwszą z brzegu książkę, która – o, jak miło, była tą samą, którą odłożyłem przed chwilą.
Przystępowałem do bezkompromisowego testu. Odwracałem ją do góry nogami, otwierałem w dowolnym miejscu i zaczynałem czytać . Jeśli udało mi się płynnie przejść przez cały akapit – uznawałem, że książka zaliczyła mój morderczy test. Napisana jest dobrze, językiem przystępnym odczytywanym równie dobrze w trybie normalnym jak i do-góro-nożnym.
Dobra książka to ta, która zawiesza cię w stanie innej nieważkości.
Przed długi czas byłem na książkowym głodzie. Stałem w bibliotece między półkami i sięgałem po kolejny tom. Czytałem akapit, dwa i jeśli byłem w stanie wymyślić moją wersję akapitu trzeciego i kolejnych – książkę „zaliczałem”, polecałem innym. Dobra, świetnie wchodzi, pochłonie cię.
Który autor nie chciałby otrzymywać takich recenzji?
Kapitan kapitanów
Legenda polskiej marynarki, człowiek, spod ręki którego wyszło kilka pokoleń polskich marynarzy i oficerów. Wzór cnót i wartości.
Pierwsze wy nauciarze, pierwsze okrętniki
Dzieje krotochwilne, tragiczne i zwyczajne pierwszego pokolenia polskich marynarzy, absolwentów Szkoły Morskiej w Tczewie 1920-1930