album-art
Taśma w magnetofonie reporterskim przewija się z prędkością 9,5 cm/sek. Ile emocji może utrwalić w ciagu sekundy? Oznak emocji, jej przejawów, symptomów? Prawie nic... NIe ma magnetofonu, który odwzorowałby tę burzę stanów psychicznych, zwykłego strachu, rezygnacji, gniewu, zawziętości... Potem - są gratulacje, puchary, uściski dłoni. Staną na półce, zawisną w ramkach na ścianie z innymi zdjęciami. Ale tam, w nich, te regaty ciągle trwają, jacht sie nie zatrzymuje, wiara w zwycięstwo - nie słabnie. Czy to o to chodzi?.

Przygotowywanie radiowych czy telewizyjnych reportaży z regat to jak dramatyczna fotoreporterska seria ujęć pozbawionych początku i końca akcji. To uchwycone strzępy uniesień i chwil rezygnacji, niedowierzania, zwątpienia, ale także radości, takiej spontanicznej, wręcz dziecięcej.

Wtedy, w regatach, na pokładzie żeglarz chowa się w swojej duszy, dając jej prawo decydowania o wszystkich działaniach. Bo takie ściganie się, chodzenie po linie wody i nieba jest jednak stanem metafizycznym. Wodzie się nie poddać, niebu nie ulec. Kiedy zmęczenie porzuci ciało, niezdolne do trzeźwej oceny sytuacji, wyczerpane i niezdolne do prac przy ożaglowaniu, gdy oczy wodzą nie to, co rzeczywiście otacza jacht i człowieka – nad całą sytuacją panować musi instancja wyższa – suma doświadczenia, instynktu, rutyny, w najlepiej pojętym znaczeniu tego słowa. Człowiek staje się formą endemiczną, współżyciem, grą z wodą i niebem, który nie jest ich przeciwnikiem czy ofiarą.

No oczywiście, można te stany z projekcji świadomości rejestrować. Można je pokazywać innym. W radiu czy na telewizyjnym ekranie zobaczyć wówczas jesteśmy w stanie jedynie człowieka po silnym przeżyciu, niekiedy z niekontrolowanymi, bo jakże emocjonalnie rozedrganymi reakcjami. W literaturze – ba! W literaturze najsprawniejsze pióro nie odda tego nerwowego stanu nad świadomego. Brak słów. Tak, ale nie tylko. Ten kto przeżył sytuacje oceaniczne, kto otarł się o granicę światów równoległych – każdy opis tego stanu doznań uważa za płaski, trywialny, ośmieszający lub nawet kompromitujący żeglarza.

To kolejne potwierdzenie, że nie każdy stan naszego jestestwa jesteśmy w stanie uzewnętrznić. Tkwi i żyje w nas, jak niegojąca się rana lub radość, której w innych realiach nigdy nie spotkamy.